piątek, 26 lipca 2013

Rozdział XX

Pocałowałem ją w czubek głowy i zapach jej czekoladowego szamponu wypełnił moje nozdrza.
 * * * 
- Panie Bieber, bardzo mi przykro. Niestety jest za wcześnie, aby ustalić co dokładnie dolega pani Allen, nigdy nie spotkałem się z czymś takim, ale moim zdaniem to początki schizofrenii. - powiedział psychiatra w Miejskim Szpitalu Psychiatrycznym im. Jones'a Duhamana. Deyn była jak wygrana na loterii. Jakbym trafił szóstkę i wygrał miliony - tak się czułem mając ją przy sobie. Nasze życie przypomina jakieś pieprzone przygody zakochanych z jakiegoś głupiego serialu. T wszystko co się zdarzyło, odwróciło moje życie do góry nogami. Nie jestem pewien, czy to dzieje się na prawdę, to niemożliwe...To wszystko jest takie dziwne, ale jak się pieprzy to wszystko po kolei. Nie wiem czy Bóg chce Nas doświadczyć, chce pokazać, że jesteśmy sobie pisani? Wiem, że ją kocham. I żadna choroba, żadne cierpienie tego nie zmieni. 
"...ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość oraz to że Cię nie opuszczę aż do śmierci."
Ona jest dla mnie wszystkim, jest całym moim światem! Kocham ją. Dla niej będę silny, będę pomagał, nie opuszczę jej.                            
                                                                                   4 Miłość cierpliwa jest, 
łaskawa jest. 
Miłość nie zazdrości, 
nie szuka poklasku, 
nie unosi się pychą; 
5 nie dopuszcza się bezwstydu, 
nie szuka swego, 
nie unosi się gniewem, 
nie pamięta złego; 
8 Miłość nigdy nie ustaje, 
[nie jest] jak proroctwa, które się skończą, 
albo jak dar języków, który zniknie, 
lub jak wiedza, której zabraknie. 

   *( 1 List do Koryntian )
Będę walczył o NAS.
 * * *
Stałem na korytarzu i czekałem na mamę, Sophie i Drake'a. Gdy tylko zobaczyłem ich zmartwione twarze, idące w moim kierunku, od razu w myślach podziękowałem Bogu, za tak wspaniałych przyjaciół.
- I co z nią? Co z Deyn? - zapytała zdezorientowana Sophie. Dziewczyna zatrzymała się metr ode mnie i ściskając w dłoni swojego smartfona oczekiwała na odpowiedź. Moja mama, podeszła do mnie i kładąc mi rękę na ramieniu, powtórzyła to samo pytanie.
- Lekarze podejrzewają schizofrenie. Ale to jeszcze nie jest pewne. Doktor radził, aby została tu kilka dnia na obserwacji, i wtedy będą mogli zadecydować co dalej robić. - powiedziałem przecierając oczy ze zmęczenia. Nie spałem od kilku dni, i mimo pobladłej twarzy i sinych worków pod oczami, trzymałem się w miarę dobrze.
- Boże...- wyszeptała Sophie zakrywając usta ręką. Po policzkach dziewczyny spłynęły łzy, których nie próbowała ukrywać. Jak tu być twardym, gdy wszyscy w około ulegają emocjom ?! Drake przytulił dziewczynę i dał jej całusa w czubek głowy, szepcząc przy tym "Wszystko się ułoży".
- Justin, jedź do domu. Prześpij się, my tu zostaniemy, zaraz z resztą przyjedzie Eris i reszta. Ledwo co stoisz na nogach. - powiedziała zmartwiona mama.
- Czuję się dobrze. - wymamrotałem siadając na ławce.
- Justin...
- Nie mamo! Czuje się dobrze! Zostaje tu na noc, a ty jedź do domu i podrzuć mi jakieś ciuchu.. jak być mogła..- powiedziałem ożywiony. Przejechałem dłońmi po twarzy, próbując się trochę rozbudzić. Pomogło. Byłem gotowy do działania!
 * Następnego dnia *
Lekarz pozwolił mi się z nią zobaczyć, pozwolił nawet wyjść na dwór, ale tylko przy asystencji pielęgniarki.

Dziewczyna ubrana była w białą "piżamę" do kostek. Prowadzona była przez ciemnoskórą pielęgniarkę o miłym wyrazie twarzy.
- Deyn, teraz pójdziesz z Justinem na dwór. Usiądziecie na ławce, porozmawiacie...- tłumaczyła mojej dziewczynie. Ta, rozglądała się z podziwem po całej sali, uśmiechając się co chwilę. Podszedłem do niej bez słowa i złapałem za rękę. Zdziwił mnie brak reakcji z jej strony. Szliśmy długim, jasnym korytarzem, aż wreszcie dotarliśmy na tyły placówki. Ogród był cudowny. Pełno zieleni, kwiatów, z wielką fontanną na środku. Deyn nieudolnie próbowała biec, lecz każdy jej krok kończył się potknięciem. Na jej twarzy pojawiał się grymas, później uśmiech, a następnie nieznany mi dotąd wyraz. Usiedliśmy na ławce. Dziewczyna nie była zainteresowana rozmową. Zachwycała się latającymi motylami i próbowała łapać każdego z nich. Spojrzałem na nią i widząc jak wszystko wywołuje niedowierzanie na jej twarzy, przypominałem sobie gdy ją pierwszy raz zobaczyłem. Jak zachwyciła mnie jej uroda. Pamiętam moje pierwsze, poważne wyznanie:
"Znamy się już 45 dni. To wystarczyło, żebym się w tobie zakochał. Z każdym dniem, z każdym wypowiedzianym przez ciebie słowem zakochuję się w tobie coraz mocniej. Serce mi pęka gdy widzę jak płaczesz. Chce być tym jedynym Deyn. Kocham cię.  Jeszcze nigdy nie czułem czegoś takiego, nigdy tak nie kochałem. Jestem w stanie oddać za ciebie i dla ciebie wszystko. Kocham cię, Deyn "
 - Deyn chciałbym ci coś powiedzieć. - zacząłem zdenerwowany.
- Poczekaj. - zaśmiała się. - Poczekaj, poczekaj, poczekaj. - klaskała w dłonie z uśmiechem na twarzy - mam coś dla ciebie! - zdziwiło mnie to.  Uśmiechnąłem sie w jej stronę i czekałem co mi pokaże...
____________________________________________________________________
PRZEPRASZAM! Miałam dodać kilka dni temu, ale na prawdę nie miałam czasu! Proszę, zrozumcie. Mam prace wakacyjną - rozdawanie ulotek! ;p Niby nie aż takie ciężkie, ale cały dzień na mieście, w upale... i nikt nie chce brać tych ulotek!! Następny w niedzielę, albo późno w sobotę, bo mam wolne więc na BANK będzie nowy! Mogę wam podpowiedzieć, że coś już się niby zacznie naprawiać, ktoś się znajdzie, ale i bolesna prawda wyjdzie na jaw! Czy Justin to wytrzyma?! Czytajcie... :* Aaa i mam dla was niespodziankę! Trudno mi na razie określić jej termin, ale już nie długo <333
CZYTASZ=KOMENTUJESZ! :**

środa, 17 lipca 2013

Rozdział XIX

"Boże..." - pomyślałem...
Siedziałem tam jak jakiś odmieniec. Prze kilka pierwszych minut próbowałem odpowiedzieć sobie na pytanie, dlaczego znowu my? Później próbowałem się skupić, na tym, jak mam nam pomóc, a na końcu wybuchłem płaczem słysząc cichy śmiech dziewczyny. Co teraz będzie? Co ja ma kurwa teraz robić? Jak ona nigdy nie wyzdrowieje?...Ze strachem w oczach spojrzałem na nią... Deyn siedziała na fotelu i mamrotała coś pod nosem, bujając się w kilka stron jednocześnie. Chciałem podejść, przytulić ją, powiedzieć jak bardzo ją kocham, ale im byłem niej bliżej, tym mocniej ona zaczynała płakać i krzyczeć. Kocham ją, mimo tego, że mnie nie poznaje, lub nie chce mnie poznać. Moje uczucia się nie zmieniły, wręcz przeciwnie, są coraz większe, lecz, gdy widzę jakie ja u niej wywołuje zachowania to płakać mi się chcę! Lekarz ponownie spojrzał na dziewczynę i pod presją policji zaczął zadawać jej pytania. Jeden z policjantów włączył dyktafon i na małej karteczce zawzięcie coś notował. 
- Deyn. Jestem doktor Green. Chciałbym z tobą porozmawiać o kilku sprawach. - powiedział najmilej jak tylko potrafił. Położył ręce na kolanach i z niecierpliwością wyczekiwał na odpowiedź. Moje podpuchnięte i zapłakane oczy skierowały się w stronę mojej dziewczyny. 
- Dzień dobry panie doktorze. Jestem Deyn i bardzo chętnie z panem porozmawiam. - wyrecytowała jak dziecko w podstawówce i na zakończenie wzięła głęboki wdech. Na jej twarzy widać było stres, a nieobecne oczy spoglądały gdzieś w dal, zza okno. Dłonie miała ułożone wzorowo na kolanach, lecz po chwili nie zwracając na nikogo uwagi zmieniła pozycje. Nogi miała pod pośladkami i ze stresu wkładała palce do ust.
- To bardzo dobrze. Czy chcesz żeby oni wszyscy tu zostali? - zapytał wskazując na każdego z nas po kolei. Przez kilka sekund dziewczyna spoglądała w oczy jednego policjanta, później w oczy drugiego. Gdy jej wzrok zatrzymał się na mnie jedna, pojedyncza i bardzo obfita łza spłynęła po jej policzku. I w tej właśnie chwili iskra nadziei ponownie zabłysła. Czułem, że mnie pamięta. Że coś czuje. Była jakby styknięciem dwóch osób. Raz moją Deyn, kochaną, później zmieniała się w zupełnie inną, nieznaną mi osobę. Z grymasem spojrzała ponownie na lekarza.
- To jest mój chłopak. Chce żeby tu był, bo go bardzo mocno kocham. - powiedziała. Gdy usłyszałem te słowa radość przyćmiła mi cały świat. Przetarłem oczy i spojrzałem na Deyn. Czyżby to było tylko chwilowe? Nie wiem, ale teraz gdy mam podparcie, teraz gdy mam pewność, że mnie kocha to będę o nas walczył.
"Spotykacie się, nawet codziennie. Chodzicie na spacery, całujecie, spędzacie wspólne noce. Oglądacie razem telewizję i robicie wspólne śniadania - twierdzisz, że to prawdziwa miłość? Mylisz się. Spróbuj przetrwać przy Jej łóżku szpitalnym przez siedem dni, non stop, z prawie zerową liczbą godzin snu. Podnieś z gleby, gdy będzie tak pijana, że nie będzie miał siły iść. Przetrwaj kłótnię, w trakcie której rozwali sobie rękę o ścianę, i rozjebie butelkę wódki przed Tobą. Złap za rękę pomimo tego, że każdy będzie przeciwny. Kochaj . Nawet wtedy gdy będzie milion kilometrów stąd. To jest właśnie miłość." To czuje do Deyn, to wszystko dla niej robię. To jest miłość...
- Siedziałam sobie w domu i wtedy dostałam sms-a. - mówiła z przekonaniem jakby czytała bajkę dzieciom w przedszkolu. Nie brała tego na serio, bawiła się tym, lecz mimo to wierzyłem w każde jej słowo. - To od ciebie! - wskazała na mnie palcem. Bardzo mnie to zdziwiło, bo dokładnie pamiętam, że nic takiego nie zrobiłem, co do cholery!!?? - I tam było napisane, w tym sms-ie, że chce się spotkać. I ja się bardzo ucieszyłem i szybko wyszłam z domu. I szukałam o długo po parku, ale on mi nie odpowiadał. Bałam się, że jednak mnie nie kocha i sobie ze mnie żartuje i poczułam jak ktoś mnie dotyka, to był ten mężczyzna. On mnie dotykał i całował, a ja tak bardzo tego nie chciałam...-mówiła i mimo przejętego uśmiechu na twarzy z oczu popłynęły jej łzy pełne bólu. Zacisnąłem zęby w złości, robiąc to samo z pięściami, chcąc aby nikt tego nie zauważył. Pochyliłem głowę, wpatrując się w buty i chowając łzy, którego szybko spływały po moich policzkach. Przysięgam, że zabiję tego, który jej to zrobił! Będę go szukał, a jak już znajdę to zabiję! Za to wszystko co jej zrobił! Ktoś powiedział kiedyś "To nie takie jednak proste spojrzeć, gdy się spojrzeniem dotyka bólu.", miał rację. - I później straciłam przytomność, i później się obudziłam w jakimś dużym budynku, i.. i on mnie bardzo skrzywdził. Bardzo mnie bolało i krew mi mocno leciała...- opowiadała, a w tej chwili ten ironiczny uśmiech zniknął z jej twarzy, Deyn zaczęła płakać, łapiąc się jednocześnie jedną ręką za podbrzusze. Z hałasem odsuwając ze sobą krzesło podbiegłem do niej i mocno ją przytuliłem. Czułem się jak zawsze. Pocałowałem ją w czubek głowy i zapach jej czekoladowego szamponu wypełnił moje nozdrza.
____________________________________________________________________________
Cześć kochane! <3 Jest następny! I jak? Wiem, że za często to powtarzam, ale "o wiele lepiej brzmiał w mojej głowie". Następny będzie o niebo lepszy ( postaram się ) bardziej wzruszający i w ogóle BARDZIEJ ^^. Dodam go już niedługo, chyba za 2 dni, bo mam w połowie napisany :* :)
Liczę, na szczere komentarze :***

niedziela, 14 lipca 2013

NOMINACJE!!!

Cześć wszystkim! Właśnie dowiedziałam się, że zostałam nominowana do The Versatile Blogger przez http://nowewcieleniejustinabiebera.blogspot.com/http://selena-and-justin-my-story.blogspot.com/ i  http://thelovestoryforyou.blogspot.comhttp://becauseofyou-jb.blogspot.com za co bardzo im dziękuję :* Wszystkiego bym się spodziewała, ale nie tego! Jestem nowa, bloga prowadzę trochę ponad miesiąc a tu już trzy nominacje! Dziewczyny jesteście niesamowite!! Jestem bardzo szczęśliwa, bo to pokazuję, że to co robię jest docenianie. Jestem nowa w te klocki i nie wiem za bardzo o co w tym chodzi, ale postaram się wypełnić wszystkie zalecenia <3
Zasady konkursu:

1) Podziękować nominującemu blogerowi u niego na blogu.
2) Pokazać nagrodę The Versatile Blogger u siebie na blogu.
3) Ujawnić 7 faktów dotyczących samego siebie.
4) Nominować 15 blogów które na to zasługują.
5) Poinformować o tym fakcie autorów nominowanych blogów.

    7 Faktów O Mnie

1. To mój drugi blog w życiu :)
2. Nie mam pojęcia o co chodzi w takich konkursach :/
3. Kocham moje czytelniczki.
4. Jestem Julia.
5. Uwielbiam truskawki w czekoladzie ^
6. Uzależniłam się od internetu.
7. Cenie szczerość, a nie hejty. :p

    NOMINOWANE BLOGI:

sobota, 13 lipca 2013

Rozdział XVIII

- Pacjentka jest w śpiączce, naprawdę trudno mi określić ile to potrwa. Na dziś dzień jest stan jest stabilny. Mogą państwo ją odwiedzić, ale pojedynczo. – powiedział dr.Green i pożegnał nas uśmiechem. 
Ruszyłem w kierunku Sali odprowadzany przez wszystkie spojrzenia. Wszedłem do środku, a serce o mało co nie wyskoczyło mi z piersi. Moja Deyn. Moja kochana Deyn...Taka bezbronna... Na sam widok mojej dziewczyny przytwierdzonej do łóżka,łzy spłynęły mi po policzku. Ma jej twarzy pojawił się grymas, jakiego jeszcze nie widziałem. Usiadłem na krzesełku obok łóżka i objąłem jej zimną dłoń. Pocałowałem ją delikatnie i nadal ją trzymając, zacząłem mówić.
- Deyn, wiesz, że jesteś dla mnie całym światem!? Kocham cię, nie wiem co bym bez ciebie zrobił! Proszę cię, nie zostawiaj mnie, nie teraz, nie w takiej sytuacji...kocham cię, Deyn...- na ładnie. Miałem być twardy, miałem być podporą dla wszystkich, a sam ryczę jak małe dziecko. Nie mogłem przestać wylewać z siebie łez. To już takie przyzwyczajenie, taki nawyk, jak jedzenie. Przetarłem łzy i usiadłem obok niej na łóżku. Gdyby nie wszystkie te urządzenia, które wskazywały, że jej serce bije, bałbym się, że jest z nią coś nie tak. Leżała wyprostowana, cała blada. Koloru dawały jej jedynie liczne siniaki i zadrapania. Potrzebowałem jej. Potrzebowałem jak powietrza, jedzenia.. Jej dotyku brakowało mi cholernie. Nie zwracając na nic uwagi położyłem się obok niej na ciasnym łóżku. Złożyłem na jej policzku pocałunek. Nie odrywałem się od niej chyba przez kilka minut. Położyłem się, tuż obok, sprawiając, że czubki naszych głów się stykały. Pocałowałem ją w czoło, później ponownie w policzek. Boże, tak bardzo mi tego brakowało. Szczerze, liczyłem, że teraz się ocknie. Że obudzi się i pocałuje mnie jak nigdy, że razem gdzieś uciekniemy i będziemy mieć gromadkę dzieci. Nerwowo spoglądałem na wszystkie pikające urządzenia, nic. Na twarz Deyn. Zero ruchu. Kolejna łza spłynęła mi po policzku, przetarłem ją i powolnie, aby nie zrobił jej krzywdy położyłem głowę na jej klatce piersiowej. Czułem jej bicie serca! To niesamowite uczucie...
"Każdej nocy w moich snach
Widzę, czuję Cię,
Dzięki temu wiem, że istniejesz 
Daleko, przez odległość
I przestrzenie między nami
Musisz przyjść, pokazać, że istniejesz..." ( Celine Dion "My heart will go on )
- zanuciłem cicho wpatrując się w jej dłoń...
  * * * 
Było już grubo po pierwszej i sen boleśnie dawał o sobie znać. Gdy tylko na chwilę siadałem od razu powieki mi się zamykały i nie chciały otworzyć. Moja mama wróciła już do domu, ciotka Deyn musiała wracać do pracy, a cała reszta spała na kupie ( od aut.w sensie jeden na drugim  :D ) w kącie pod oknem. Usiadłem na fotelu i chcąc nie chcąc, przymknąłem powieki. Nagle poczułem na sobie czyjąś dłoń. Szybko się ocknąłem i przecierając oczy spojrzałem na mężczyznę. To doktor Green. 
- Panie Bieber, musimy porozmawiać. Proszę za mną, do mojego gabinetu. - powiedział i bez słowa ruszył w kierunku pokoju. Miałem chwilę zawahania, nie wiedziałem co się stało, lecz bezwładnie ruszyłem za nim.
Doktor otworzył drzwi i ruszył w kierunku biurka, ja za nim. Pierwsze co mi się rzuciło w oczy to dwóch policjantów, którzy stali na baczność obok lekarza. Byłem zdezorientowany, nie wiedziałem o co w tym wszystkim chodzi.
- Chwila, co się dzieje?! Coś z Deyn?! - zapytałem, a raczej wykrzyczałem.
- Proszę usiąść, panie Bieber. - powiedział i wskazał na fotel obok którego stałem. Coraz bardziej zdenerwowany zrobiłem to co kazał wyczekując odpowiedzi. 
- A więc zacznę od początku. Dostałem wiadomość, że pacjentka wybudziła się ze śpiączki i jej stan jej stabilny...- mówił, lecz moja radość mu przerwała. Kamień spadł mi z serca, nie pamiętam kiedy ostatnio się tak cieszyłem. Jednak to co powiedział, sprawiło, że uśmiech znikł mi z twarzy. - Zrobiliśmy wszystkie potrzebne badania, które wykazały, że Deyn Allen została ofiarom kilkakrotnego gwałtu. - świat mi się za walił. Po tych słowach, łzy pociekły mi po policzkach, nie wiem nawet jak mam opisać uczucia, które mi wtedy towarzyszyły. Moja Deyn, mała, niewinna Deyn...Kto jest takim bydlakiem, żeby robić takie rzeczy. Byłem taki wkurzony, że bez kontroli uderzyłem pięścią w biurko lekarza. - Spokojnie, to nie wszystko. Robiliśmy dodatkowe badania, które nie wykazały żadnych uszkodzeń wewnętrznych ciała. Obawialiśmy się również, że mogło dojść do zapłodnienia, jednak nic takiego nie miało miejsca. Jest jeszcze jedna bardzo ważna sprawa. Policja musi przesłuchać ofiarę, aby mieć chociaż jakieś podstawy do wszczęcia śledztwa. Jednak mogą być z tym pewne problemy...- powiedział i się zawahał.
- Jakie kurwa problemy? - wybuchłem niekontrolowanie. Co się znowu stało?! Boże... zmęczenie i chęć położenia się w łóżku nagle ustały. 
- Spokojnie. Nie jestem pewny, ale podejrzewam u pana dziewczyny objawy choroby psychicznej wywołanej ostatnimi przeżyciami. Nie jestem lekarzem psychiatrą, ale radzę panu jechać tan z pacjentkom i wykonać odpowiednie badania. Wiem, że to dla pana ciężkie, ale naprawdę proszę się uspokoić. - mówił, widząc złość która mnie ogarniała. Świat mi się zawalił. To niemożliwe, przecież to wszystko niemożliwe... serce mi pękało, czułem się jakby ktoś wyrywał mi je po kawałku, a ono znowu odrastało, i tak co chwile. - Deyn zaraz tu przyjdzie zeznawać. Nie wiemy na ile możemy jej wierzyć, ale nie mamy innego wyboru. - mówił i w tej chwili drzwi od gabinetu otworzyły się i zauważyłem w nich moją ukochaną w towarzystwie dwóch pielęgniarek. Deyn ubrana była w długą białą szpitalną piżamę, a dłonie miała całe w bandażach. Na jej bladą twarz spadały grube kosmyki włosów. Widziałem tylko skrawek jej ust, które wykrzywiały się w nieznanym dla mnie uśmiechu pełnym pogardy i wyższości. Kobiety zaprowadziły Deyn na fotel obok mnie i opuściły pokój. Głowa rozbolała mnie od natłoku zdarzeń i myśli, kolejne łzy spłynęły mi po policzkach. Szybko je przetarłem, próbując grać twardziela.
- Kochanie...- wyszeptałem prawie bez dźwięku i położyłem dłoń na jej ramieniu. Dziewczyna odsunęła się ode mnie razem z krzesłem i zaśmiała głośno i donośnie. Nie był to zwykły śmiech. Taki jaki można było usłyszeć w horrorach. Dziewczyna Odgarnęła włosy skrywające jej twarz i wtedy ujrzałem coś strasznego. Wszystkie palce u prawej ręki miała powyginane w różne strony, a przeciwną dłoń miała całą sparaliżowaną. Spojrzałem w jej oczy. Tego bałem się najbardziej. Nie widziałem już w nich Deyn, tylko szatana...
"Boże..." - pomyślałem...
_____________________________________________________________________
I jak tam rozdział?? Nie wiem czy czytaliście moją "Uwagę", którą dodałam wczoraj, jeśli nie, to kieruje was teraz tam, przeczytajcie, bo jest tam to, co chciałabym wam teraz powiedzieć ( http://justinanddeynnmymirrorstaringbackatme.blogspot.com/2013/07/uwaga.html#comment-form ) 
Kocham Was :** <3

piątek, 12 lipca 2013

UWAGA!

Kolejna uwaga, tym razem zła! :(
Przepraszam was bardzo, ale rozdział jednak pojawi się jutro. Wiem, że obiecałam, miałam nawet połowę napisaną...dopisałam drugą i wyszło tak do dupy!! Jestem bardzo zmęczona, nie mam siły nawet logicznie myśleć, a co dopiero coś sensownego napisać :(( Obiecuję, że jutro bd następny! <33333333

Uwaga!

Wiem, że spodziewałyście się rozdziału, lecz tą notkę poświęcam, żeby coś Wam powiedzieć. Ale spokojnie, kolejny rozdział za godzinkę, lub dwie :) <3
Nie wiem czy ktoś to czyta, a są to słowa prosto z mojego serca. :* Pamiętam kiedy ponad miesiąc temu zakładałam tego bloga. Byłam taka zestresowana, chciałam zrobić to najlepiej jak potrafię, chciałam dać w siebie wszystko. Pierwszy rozdział czytałam kilka razy, poprawiałam, zmieniałam i w ostateczności pisałam go jeszcze raz. :p Miałam ambitne plany, rzucałam się z motyką na słońce, chciałam być najlepsza. Miałam wszystko ułożone, przemyślane, taka moja natura, lecz nie przemyślałam jednego - że tak bardzo się do tego wszystkiego przywiąże.  Teraz, piszę wszystko spontanicznie. :) 
Moim marzeniem było, i jest do dzisiaj, żeby chociaż w połowie dorównać najlepszym blogom w historii, na przykład "Danger". Dokładnie pamiętam, gdy zobaczyłam TEN pierwszy komentarz, pierwsze wejścia. To było niesamowite uczucie. Byłam taka radosna, szczęśliwa, cały dzień szczerzyłam się sama do siebie. To tylko dodało mi skrzydeł i nagle naszła mnie niepohamowana ochota na pisanie. Kocham was najbardziej na świecie :** Za te wszystkie komentarze, wejścia...za to, że JESTEŚCIE :* Naprawdę, nigdy bym nie uwierzyła, że ktoś będzie to czytał. :)) <333
Przyznam się, miałam chwile zawahania. Kilka razy chciałam zawieszać bloga... Ale od razu odsuwałam od siebie tą myśl. "Co ja kurwa wygaduje?!", przecież to kocham! Kocham Was :** Teraz wiem, że nigdy tego nie zostawię, gdy to opowiadanie się skończy ( nawet nie chcę o tym myśleć ! :( ) będą następne i następne...
Gdy tylko wchodzę na tego bloga, uśmiecham się, gdy widzę ile jest wejść, uśmiecham się jeszcze bardziej, a gdy widzę jakiś komentarz mam banana na twarzy :P :( <3333
Gdy tak sobie głębiej rozmyślam, coraz bardziej dociera do mnie jak kocham tego bloga, jak kocham WAS, i jak uwielbiam pisać. Gdy tylko mam chwile i mogę coś kliknąć na klawiaturze jestem wniebowzięta! <3 Uwielbiam to robić, gdy już zacznę nie mogę przestać. :)
Pamiętajcie, że Was kocham :* 
~ Jula <33 
Ps --> niedługo nowy rozdział :*********   <3

poniedziałek, 8 lipca 2013

Rozdział XVII

~Polecam czytać na zmianę przy "Hero"-Enrique Iglesias i "My heart will go on"-Celine Dion. Miłego czytania, komentujcie :* 
___________________________________________________________________________
Nic nie słychać, chyba nikogo nie ma. Otworzyłem powoli drzwi, zaskrzypiało w odpowiedzi. Moim oczom ukazała się wielka jasna sala. Cała wyłożona dużymi białymi płytami. Zauważyłem coś na środku. Dokładnie nie widziałem, bo akurat tan blask księżyca nie docierał. Trochę wystraszyłem, nie wiedziałem co to. Powolnym krokiem i jak najciszej potrafiłem ruszyłem w jego stronę. Im byłem bliżej, tym głośniej coś mi podpowiadało "Biegnij". Gdy byłem już kilka metrów od mojego "znaleziska", nie mogłem uwierzyć w to co widzę. To Deyn...
Na samym początku ogarnęło mnie dziwne uczucie. Czułem strach, połączony jakby z radością, byłem sparaliżowany od góry do dołu Nie wiedziałem co robić. Bałem się, ale nie wiem do końca czego.  Po kilku sekundach szoku i wpatrywania się w dziewczynę wreszcie byłem w stanie zadziałać. Podbiegłem do niej i objąłem jej twarz w dłonie. Moje gorące ręce obejmowały jej zlodowaciałe policzki. Deyn wyglądała strasznie. Cała blada, jakby wychudzona, dłonie miała całe w czerwonych kreskach i fioletowych plamkach. Jej twarz diametralnie się zmieniła. Było widać ten sam wyraz twarzy, lecz zapadły jej się policzki, oczy miała popuchnięte, zmęczone, a na czole rósł ogromny siniak. Co jej zrobili? Kto jej to zrobił?! – myślałem. Na samą myśl o tym co ona przeszła i na widok otaczającej jej kałuży krwi popłakałem się. Zabiję tego kto jej to zrobił. Zabiję każdego kto ją tknął!!! Płakałem jak małe dziecko, mocząc poszarpane ubranie mojej dziewczyny. Oczy miała zamknięte, nie reagowała na moje słowa, na moje łzy.
- Deyn? Deyn, skarbie? Obudź się! – szeptałem do ucha dziewczyny dusząc się płaczem. Oparłem swoje czoło o jej i zbliżyłem do jej ust. Nie słyszałem oddechu, ani bicia serca. W mojej głowie rodziło się tysiące myśli. Kto jej to zrobił? Dlaczego? Niczego nie byłem tak pewny jak tego, że zabije każdego kto ją skrzywdził! Nie wiem czy bardziej się cieszyłem, że ją znalazłem, czy byłem wkurzony i ogarnięty paniką. Wycierałem łzy i próbowałem odsznurować wiążące ją liny. Przed oczami miałem mgłę, wszystko było rozmazane.
Wziąłem ją na ręce i najszybciej jak potrafiłem, wybiegłem w pomieszczenia. Czułem się jakbym grał w jakimś chorym filmie. Kręciłem się z Deyn na  ramionach po całym lesie. Nie wiedziałem w którą stronę mam iść, jak nas uratować! Zatrzymałem się, gdy budynek znikł mi z oczu i ułożyłem ja delikatnie na ziemi. Klękałem nad jej ciałem, jakbym widział je ostatni raz, ciągle modląc się do Boga. Dziewczyna nie ruszała się, nie dawała żadnych oznak życia. Położyłem moją zapłakaną twarz na jej zimnym, zakrwawionym brzuchu. Tuliłem ja tak mocno, jakby to był ostatni raz, mimo, że nie dopuszczałem do siebie takiej myśli. Boże, dlaczego nas tak doświadczasz?! Co ci zrobiliśmy? Dlaczego ona? Moja mała, Kochan Deyn…cząstka mnie!. I ponownie przed moimi oczami pojawiły się sceny z naszego życia, zarówno te radosne jak i smutne. Nie zabieraj mi jej! Nie teraz, Boże!!! Czułem jak coś rozrywa mnie od środka miałem ochotę tak leżeć, nie odrywając się od niej. Nagle poczułem zimną dłoń głaszczącą moje włosy. Oderwałem się z uścisku i zapłakanymi, przymrużonymi oczami spojrzałem na jej twarz, która wykrzywiła się w grymasie. Szybko wstałem z niej, aby nie sprawiać bólu, lecz to nie pomogło. Dziewczyna zaczęła kaszleć, a z jej ust wypłynęła czerwona ciecz. Nie otwierając oczu skierowała swoją trzęsącą się dłoń w stronę podbrzusza. Widziałem jak pojedyncze łzy spływają po jej policzku. Deyn zwinęła się powolnie w kłębek, jakby chciała uchronić się od ciosu. Nie wiedziałem co robić! Chciałbym móc na siebie przerzucić jej cierpienie, ale nie mogę.
- Deyn, kochanie. Co ci się stało? Gdzie cię boli? – pytałem wystraszony. Moje oczy powiększyły się, wyczekując odpowiedzi. Po chwili Deyn spojrzała na mnie. Niczego tak się nie bałem jak jej spojrzenia. Było w nim tyle cierpienia, bólu, nienawiści, że nie mieściło mi się to w głowie. Widziałem tylko brązowe tęczówki, okrążone w czerwonych od płaczu białkach. Dziewczyna przytknęła dłoń do ust i ponownie zaczęła kaszleć, wypluwając litry krwi. Chciałem jej pomóc, jakoś to zastopować, ale każdy mój dotyk sprawiał jej ból. Gdy tylko czuła moją rękę na swoim ciele, na jej twarzy malowało się …obrzydzenie?
- Ko ko kocham cię Justin, ale…kocham, ale…nie dotykaj…- mówiła z wielkim trudem, lecz nie dokończyła, gdyż z jej ust krew zaczęła płynąć strumieniem.

Nie mogłem na nią patrzeć, moje serce pękało, gdy ją taką widziałem. Niosłem 58 kilo przez cały las. Nie narzekałem na ból ramion. To taki przyjemny ból, przeniósł bym ją jeszcze raz.
Już z przyzwyczajenia co pięć minut oglądałem się za siebie, aby upewnić się, że nikt za nami nie idzie, by mieć pewność, że nic nam nie grozi.
Gdy wreszcie byliśmy przed domem Deyn, dziewczyna jakby wracała do życia. Mrużąc oczy wymamrotała kilka niezrozumiałych słów i ponownie opuściła głowę.
Przed domem widziałem jej ciotkę, moją matkę, Sophie, Harry’ego i resztę. Cała ulica zastawiona była wozami policyjnymi, a sami obrońcy prawa próbowali odgonić gapiów i przesłuchać rodzinę jednocześnie. Ciężko dysząc i cały zapłakany krzyknąłem o resztkach sił „Znalazłem ją”. Momentalnie wszystkie twarze zwróciły się w moją stronę. Nie wiedziałem nawet kiedy, nie zwracając uwagi na moje sprzeciwy, ktoś wyrwał mi Deyn z rąk. Pamiętam tylko bladą twarz zmartwionej cioci, która całowała mi ręce w podzięce i moją mamę, która ze zdenerwowaniem pytała „Co się stało? Kto ją porwał?”. Nie byłem w stanie nic powiedzieć, otwierałem usta, lecz żadne słowa z nich się nie wydostawały. Musiałem wyglądać idiotycznie. Pamiętam tylko tyle, że upadłem na zimną jezdnię…zemdlałem…
   * Następnego dnia *
Stałem na korytarzu holu szpitalnego tuż przed salą Deyn. Nerwowo chodziłem to w jedną to w drugą stronę, widziałem spojrzenia ludzi, którzy byli tam ze mną. Denerwowało ich to.  Ciocia dziewczyny i moja mama siedziały razem rozmawiając o tym co się stało. Sam nie wiele wiedziałem, Deyn nic mi nie powiedziała, więc nie mogłem im nic powiedzieć. Cała reszta czyli Harry, Drake, Mat i April stali naokoło Sophie, próbując ją pocieszyć. Dziewczyna była w strasznym stanie, ciągle płakała, mówiła, że to jej wina, nie dało jej się nic przetłumaczyć. Oparłem się plecami o zimną ścianę, spoglądając prosto w szybkie w drzwiach do sali, gdzie leżał mój anioł. Widziałem jak kilka pielęgniarek przyczepia rurki do jej ciała, a dwóch lekarzy intensywnie o czymś dyskutuje. Powędrowałem wzrokiem w górę, w kierunku jej twarzy. Bałem się tego widoku. Mimo, że (jak wcześniej mówił lekarz) Deyn była w śpiączce jej usta wykrzywione były w grymasie. Jej piękne zawsze różowe policzki, teraz pokryte były czerwonymi szramami. Zamknąłem oczy, próbując zakryć łzy i odwróciłem twarz w drugą stronę chcąc "schować" ból, który nie ustępował. Nagle poczułem wibracje w telefonie. Powoli wyciągnąłem smartfona z kieszeni i spojrzałem na wyświetlacz. To Scooter.
- Siema Justin! Co się z tobą do cholery dzieje?! Gdzie ty w ogóle jesteś, mógłbyś powiedzieć? Media nie dają mi spokoju! – powiedział jakby z lekkim wyrzutem. Mimo wyczuwalnego wkurzenia, w jego głosie dało się też usłyszeć radość.
- Cześć Scooter. Słuchaj, bo to ważne. Weź udziel jakiegoś wywiadu, nie wiem…że chwilowo zawieszam karierę. Nie umawiaj mnie na żadne wywiady, żadne trasy koncertowe, na nic, rozumiesz?! Powiem ci gdzie jestem, gdy uznam że to odpowiedni moment. Przepraszam, wiem jak się starasz i ile poświęcasz, ale wszystko mi się pieprzy. Kocham muzykę, kocham to co robię, ale mam teraz ważniejsze sprawy na głowie. Do usłyszenia Scooter. – powiedziałem i rozłączyłem się. Nie chciałem słuchać jego namawiań żebym zmienił decyzje. To straszne, że muszę zostawić to co uwielbiam robić, ale są rzeczy i osoby które kocham bardziej i które mnie potrzebują. Scooter dzwonił do mnie jeszcze kilka razy, a ja za każdym razem odrzucałem połączenia. Po chwili z sali wyszedł lekarz i pielęgniarki.
- Pacjentka jest w śpiączce, naprawdę trudno mi określić ile to potrwa. Na dziś dzień jest stan jest stabilny. Mogą państwo ją odwiedzić, ale pojedynczo. – powiedział dr.Green i pożegnał nas uśmiechem. 
Ruszyłem w kierunku Sali odprowadzany przez wszystkie spojrzenia. Wszedłem do środku, a serce o mało co nie wyskoczyło mi z piersi....
_____________________________________________________________________________
Tak wiem, długi i beznadziejny! Przepraszam, nie wiem czemu ten rozdział wyszedł taki dupny. W mojej głowie wyglądał znacznie inaczej. Był bardziej wzruszający. Nie wiem, mam takiego doła, jestem beznadziejna… Przepraszam, że to tak debilnie wyszło :,(
Przy ostatniej notce miały być 23 kom, aby był nn, ale uznałam, że to głupi pomysł. Było 18 kom, i za to was kocham. 
Wy się tym męczyliście i ja się męczyłam bo chciałam ruszyć z opowiadaniem, a komentarzy wciąż brakowało. Więc teraz nie bd czegoś takiego. Będę dodawać regularnie co 2,3 dni, nie zważając na liczbę komentarzy, ale oczywiście zachęcam was do zostawienia czegoś po sobie :)
Aaa i widzę kilka nowych blogerek, które znalazły chwilę i wpadają na mojego bloga. Dziękuję za miłe słowa i zapraszam codziennie :* <3 Kocham Was :***

piątek, 5 lipca 2013

Rozdział XVI

* Oczami Justina *
- Justin  znajdziemy ją. Spokojnie, będzie dobrze. - mówiła Sophie ze łzami w oczach. Sama w to nie wierzyła, dlaczego próbowała mi wmówić, że wszystko będzie dobrze, skoro nie będzie?!
- Nie, nie będzie! Nie rozumiesz?? Nie wiem gdzie ona jest! Straciłem osobę, dzięki której wiem że żyje, dzięki której chce mi się żyć! Kocham ją... a teraz nie wiem gdzie jest, co się z nią dzieję!! - krzyczałem zdenerwowany! Co mam robić... - dziewczyna delikatnie mnie przytuliła. Jej dotyk i cicho wypowiadane słowa sprawiły, że ponownie uwierzyłem, że może się nam udać. Lekko podenerwowany wytarłem łzy, spływające mi po policzkach. 
- Dobra. Idźcie do domu. Jest późno, szukamy cały dzień. Na pewno jesteście zmęczeni, dzięki za pomoc, ale teraz pochodzę trochę sam. - mówiłem zmęczonym głosem, przeczesując włosy trzęsącymi się dłońmi. Słońce już powoli chowało się za horyzontem. Szukaliśmy Deyn od rana, jakoś szybko minął mi ten czas. Było coraz chłodniej, niebo stawało się coraz ciemniejsze, a jaskółki latały bardzo nisko, zapowiadając deszcz.
- Chyba cię pogrzało. Razem jej poszukamy, nawet jakbyśmy mieli spędzić tu całą noc. - krzyknął Harry. Podszedł bliżej mnie nerwowym  krokiem i chuchnął w splecione dłonie aby trochę się ogrzać. 
- Wy chyba nie rozumiecie. Sam jej poszukam. Wy spotkajcie się z resztą, idźcie powiedzcie ciotce Deyn, że ciągle jej szukam i zadzwońcie na policje. Proszę, idźcie...- ostatnie słowa wypowiedziałem ze łzami, z łamiącym się głosem. Widząc, że bardzo mi na tym zależy zrobili to co kazałem. Odprowadziłem ich smutnym wzrokiem i z głośnym biciem serca ruszyłem przed siebie. Z każdą minutą było coraz ciemniej, coraz straszniej. Świeciłem sobie telefonem pod nogi, aby uniknąć nieprzyjemności. Nie wiem co się ze mną dzieję. Nie rozumiem tego co dzieje się w moim życiu. Mam 17 lat, zakochałem się w dziewczynie do szaleństwa. Uzależniłem się od niej. Było już dobrze, było cudownie, a tu nagle zniknęła. Gdzie ona do cholery może być?! Deyn nie ma już drugi dzień. Dzwonie do niej praktycznie co minutę, a odpowiada mi tylko sekretarka. Nie mam siły. Dlaczego to wszystko musi się pieprzyć, akurat wtedy, gdy jest zajebiście. Najgorsze, że nie mam pojęcia gdzie ona jest, co się z nią dzieję. Bez niej, bez widoku jej twarzy, czy dotyku czuję się koszmarnie. Jak uzależniony od narkotyków, który nie brał kilka dni. To straszne. Kocham ją. Najbardziej na świecie. Jestem beznadziejny, znalazłem dziewczynę marzeń i nie umiałem nawet się nią zaopiekować. Wszystkie nasze chwile, te złe i dobre pojawiły mi się przed oczami. Widziałem twarz Deyn, pięknej Deyn, uśmiechniętej. Nie chciałem o tym myśleć, bo dołuje mnie to jeszcze bardziej. Boli coraz mocniej z każdą sekundą. Próbowałem odegnać od siebie te myśli, lecz nic z tego. Jeszcze nigdy najpiękniejsze wspomnienia jakie posiadałem nie wywoływały u mnie łez. Płakałem jak dziecko. Oparłem się plecami o najbliższą brzozę i powoli się z niej zsuwałem. Uklęknąłem chowając twarz w dłonie, chcąc ukryć jak mnie to boli. Nie wyobrażałem sobie życia bez tej dziewczyny...
Przeszukałem już chyba cały las, zaglądałem w każde zagłębienie, byłem w każdym małym drewnianym domku. Powoli traciłem nadzieję, coraz bardziej przestawało mi na wszystkim zależeć. Nikt nie dzwonił. Czyli jeszcze jej nie znaleźli. Niebo było już całkowicie ciemnie. Było pełne czarnych chmur, który uporczywie próbowały zakryć księżyc. Po woli się im to udawało...
Siedząc tak na wilgotnym mchu, próbowałem się uspokoić, jeszcze raz wszystko przemyśleć i zmotywować do walki.
Przetarłem mokre od łez oczy i skupiłem swój wzrok na jednym punkcie. Jakieś 100 metrów ode mnie zauważyłem wysoki, zniszczony budynek, który swoim wyglądem przypominał jakiś opuszczony szpital psychiatryczny. Tam jeszcze nie byłem. Szybko się podniosłem i ruszyłem w stronę tajemniczego budynku. W moim sercu obudziła się nowa nadzieja. Nadzieja, którą zawsze przeżywałem wchodząc do jakiegoś domku w lesie.
Nic nie słychać, chyba nikogo nie ma. Otworzyłem powoli drzwi, zaskrzypiało w odpowiedzi. Moim oczom ukazała się wielka jasna sala. Cała wyłożona dużymi białymi płytami. Zauważyłem coś na środku. Dokładnie nie widziałem, bo akurat tan blask księżyca nie docierał. Trochę wystraszyłem, nie wiedziałem co to. Powolnym krokiem i jak najciszej potrafiłem ruszyłem w jego stronę. Im byłem bliżej, tym głośniej coś mi podpowiadało "Biegnij". Gdy byłem już kilka metrów od mojego "znaleziska", nie mogłem uwierzyć w to co widzę. To Deyn...
__________________________________________________________________________
Jest następny. Średnio ciekawy, ale ... czy to już koniec tej przygody? Czy może coś znowu się spieprzy? :p
~`For everyone who comment my previous chapter ! :* Love ya !:* <33
KOMENTUJCIE!     23 kom=nn!!

poniedziałek, 1 lipca 2013

Rozdział XV

Zaczęłam szarpać się, próbując poluźnić liny. Prawdopodobnie to była moja jedyna szansa...
Usłyszałam kroki. Coraz głośniejsze z każdą chwilą...
Zauważyłam postacie, które zbliżały się do mnie oświetlone przez promienie słoneczne. 
Nie mogłam ich rozpoznać. Kto to? Czego chce? 
Na moim czole pojawiły się krople potu. Byłam tak wystraszona, że zapomniałam o całym świecie. Miałam pustkę w głowie, ciemność. Nikt nie powinien znaleźć się w takiej sytuacji, takie coś nie powinno mieć miejsca! Dlaczego ludzie krzywdzą się nawzajem?! Dlaczego...
Postacie były coraz bliżej. Zbliżały się, a ja z każdym ich krokiem próbowałam wysilić wyobraźnie i przypomnieć sobie kto to. Nic. Pusto. Dwóch mężczyzn szybkim chodem zbliżyło się do mnie. Wiedziałam co mnie czeka, wiedziałam co się stanie. W tej chwili powróciło to samo uczucie, to odrzucenie do siebie i do nich które czułam przed chwilą. Byli Jak Flip i Flap. Jeden wysoki i chudy, drugi niski i otyły. Każdy miał kilkudniowy zarost, co sprawiało, że czułam w stosunku do nich coraz większe obrzydzenie. Pierwszy mężczyzna uklęknął na wysokości mojej twarzy i spojrzał mi głęboko w oczy. Nie mogłam tego wytrzymać, odwróciłam wzrok spoglądając w przeciwną stronę. Poczułam jego chłodną dłoń na moim policzku, gdy zmuszając mnie, abym na niego spojrzała, ściskał je mocno. Zaczęłam płakać. Mój szloch odbijał się o białe ściany, sprawiając, że czułam się coraz gorzej, bardziej mnie dołując. Usłyszałam głośny, szyderczy śmiech. Byłam zdenerwowana, zmęczona, obolała, bez chęci do życia, ale znalazłam w sobie siłę, aby pokazać mu co czuje w stosunku do niego. Plujnęłam mu w twarz, prosto w oczy. Teraz ta sama śpiewka. Byłam Przyzwyczajona.
Mężczyzna uderzył mnie w twarz, szybko rozwiązał liny i z impetem rzucił na ziemie. Wykorzystałam chwile nieuwagi jego kolegi i o resztkach sił wstałam i zaczęłam biec do wyjścia. Nic to nie dało. Złapali mnie i targając po ziemi przyprowadzili na poprzednie miejsce, rzucając jak szmatę w kałuże krwi. Płakałam, ryczałam, lecz oni jak skały byli odporni na moje łzy. Miałam dość. Wolałam umrzeć niż znowu się męczyć. Byłam jak marionetka, z którą robili co chcą.
Poczułam jak mężczyźni jednocześnie zszarpują ze mnie resztki ubrań. Leżałam naga, na brudnej, zakrwawionej podłodze. Mimo, że grubszy trzymał mnie za ręce, chudszy za nogi próbowałam się im wyrwać. Liczyłam, że zaraz ktoś tu wejdzie, uratuje mnie. Przeliczyłam. Nie wiedziałam nawet kiedy, jeden z nich, nie pamiętam dokładnie który całym swoim ciałem położył się na moim i szybkim ruchem wszedł we mnie. Bolało. Cholernie bolało. Nie mogłam już tego wszystkiego wytrzymać. Głód, który doskwierał mi od kilku dni był niczym, przy uczuciach, które wtedy mną targały. Zawsze w te chwili wszystkiego mi się odechciewa. Czuję się jak szmata, nie chce mi się żyć. Zawsze wtedy, przed oczami pojawia się mój ukochany Justin, mówiący jak  bardzo mnie kocha. Ciekawe co Justinem, ciekawe co teraz robi?? Śpi, je, ogląda telewizje?? Chciałabym móc go dotknąć, chociaż na chwilę. tak bardzo go kocham...
Szarpałam się jak tylko mogłam, licząc, że coś zdziałam. Za każdym razem, gdy się ruszyłam, za każdym moim protestem bili mnie. Miałam spuchnięte ciało, całe poszarpane, całe w czerwonych kreskach. Siniak rósł mi na siniaku, nie wiedziałam nawet ile ich jest. Nie byłam podobna do siebie. Nie wiedziałam co ze mną będzie...
   * Oczami Justina *
- Justin  znajdziemy ją. Spokojnie, będzie dobrze. - mówiła Sophie ze łzami w oczach. Sama w to nie wierzyła, dlaczego próbowała mi wmówić, że wszystko będzie dobrze, skoro nie będzie?!
- Nie, nie będzie! Nie rozumiesz?? Nie wiem gdzie ona jest! Straciłem osobę, dzięki której wiem że żyje, dzięki której chce mi się żyć! Kocham ją... a teraz nie wiem gdzie jest, co się z nią dzieję!! - krzyczałem zdenerwowany! Co mam robić...
____________________________________________
For Justin Beliebers  :* Dzisiaj przeczytałam jej komentarz i od razu ją pokochałam <333 Ta dziewczyna z każdym słowem powiększyła mój uśmiech na twarzy, niesie ze sobą szczęście :* Dziękuję jej za to bardzo, bo mam strasznego dołka, ciężko mi się przyznać, ale zastanawiałam się nawet nad usunięciem mojego bloga :,( Teraz mi za to wstyd, i wiem, że nigdy tego nie zrobię <3 <3 Ten rozdział dedykuję jej, za to wszystko co zrobiła, za to, że jest niesamowita i PROWADZI BLOGA <3 który swoją drogą jest równie amazing co sama autorka <3  http://szukajac-doroslosci.blogspot.com/
Zapraszam na bloga "szukając dorosłości". Dziewczyna dopiero zaczyna, ale uwierzcie uzależnicie się od niej  tak jak ja. KOMENTUJCIE! Jest niesamowita, a opowiadanie wymiata :* Polecam.
Drugą sprawą którą chciałam obgadać, jest to, że tak rzadko ostatnio dodawałam. Wiem, że wam obiecałam codzienne notki, ale gdy już zabieram się za pisanie, to zawsze coś się spierdoli. Uważam, że teraz powinno być już tak jak zawsze, ale znając moje szczęście, to różnie może być :( Chce tylko żebyście wiedziały, że kocham każdą z was i nigdy nie zawieszę bloga! To część mnie, byłoby mi jakoś dziwnie bez sprawdzania wyświetleń, komentarzy, czy dodawania notek <3 Kocham Was, pamiętajcie :* Tak szczerze, to liczę na 20 komentarzy. Byłoby zajebiście :* Kocham, niedługo nn! <3