sobota, 13 lipca 2013

Rozdział XVIII

- Pacjentka jest w śpiączce, naprawdę trudno mi określić ile to potrwa. Na dziś dzień jest stan jest stabilny. Mogą państwo ją odwiedzić, ale pojedynczo. – powiedział dr.Green i pożegnał nas uśmiechem. 
Ruszyłem w kierunku Sali odprowadzany przez wszystkie spojrzenia. Wszedłem do środku, a serce o mało co nie wyskoczyło mi z piersi. Moja Deyn. Moja kochana Deyn...Taka bezbronna... Na sam widok mojej dziewczyny przytwierdzonej do łóżka,łzy spłynęły mi po policzku. Ma jej twarzy pojawił się grymas, jakiego jeszcze nie widziałem. Usiadłem na krzesełku obok łóżka i objąłem jej zimną dłoń. Pocałowałem ją delikatnie i nadal ją trzymając, zacząłem mówić.
- Deyn, wiesz, że jesteś dla mnie całym światem!? Kocham cię, nie wiem co bym bez ciebie zrobił! Proszę cię, nie zostawiaj mnie, nie teraz, nie w takiej sytuacji...kocham cię, Deyn...- na ładnie. Miałem być twardy, miałem być podporą dla wszystkich, a sam ryczę jak małe dziecko. Nie mogłem przestać wylewać z siebie łez. To już takie przyzwyczajenie, taki nawyk, jak jedzenie. Przetarłem łzy i usiadłem obok niej na łóżku. Gdyby nie wszystkie te urządzenia, które wskazywały, że jej serce bije, bałbym się, że jest z nią coś nie tak. Leżała wyprostowana, cała blada. Koloru dawały jej jedynie liczne siniaki i zadrapania. Potrzebowałem jej. Potrzebowałem jak powietrza, jedzenia.. Jej dotyku brakowało mi cholernie. Nie zwracając na nic uwagi położyłem się obok niej na ciasnym łóżku. Złożyłem na jej policzku pocałunek. Nie odrywałem się od niej chyba przez kilka minut. Położyłem się, tuż obok, sprawiając, że czubki naszych głów się stykały. Pocałowałem ją w czoło, później ponownie w policzek. Boże, tak bardzo mi tego brakowało. Szczerze, liczyłem, że teraz się ocknie. Że obudzi się i pocałuje mnie jak nigdy, że razem gdzieś uciekniemy i będziemy mieć gromadkę dzieci. Nerwowo spoglądałem na wszystkie pikające urządzenia, nic. Na twarz Deyn. Zero ruchu. Kolejna łza spłynęła mi po policzku, przetarłem ją i powolnie, aby nie zrobił jej krzywdy położyłem głowę na jej klatce piersiowej. Czułem jej bicie serca! To niesamowite uczucie...
"Każdej nocy w moich snach
Widzę, czuję Cię,
Dzięki temu wiem, że istniejesz 
Daleko, przez odległość
I przestrzenie między nami
Musisz przyjść, pokazać, że istniejesz..." ( Celine Dion "My heart will go on )
- zanuciłem cicho wpatrując się w jej dłoń...
  * * * 
Było już grubo po pierwszej i sen boleśnie dawał o sobie znać. Gdy tylko na chwilę siadałem od razu powieki mi się zamykały i nie chciały otworzyć. Moja mama wróciła już do domu, ciotka Deyn musiała wracać do pracy, a cała reszta spała na kupie ( od aut.w sensie jeden na drugim  :D ) w kącie pod oknem. Usiadłem na fotelu i chcąc nie chcąc, przymknąłem powieki. Nagle poczułem na sobie czyjąś dłoń. Szybko się ocknąłem i przecierając oczy spojrzałem na mężczyznę. To doktor Green. 
- Panie Bieber, musimy porozmawiać. Proszę za mną, do mojego gabinetu. - powiedział i bez słowa ruszył w kierunku pokoju. Miałem chwilę zawahania, nie wiedziałem co się stało, lecz bezwładnie ruszyłem za nim.
Doktor otworzył drzwi i ruszył w kierunku biurka, ja za nim. Pierwsze co mi się rzuciło w oczy to dwóch policjantów, którzy stali na baczność obok lekarza. Byłem zdezorientowany, nie wiedziałem o co w tym wszystkim chodzi.
- Chwila, co się dzieje?! Coś z Deyn?! - zapytałem, a raczej wykrzyczałem.
- Proszę usiąść, panie Bieber. - powiedział i wskazał na fotel obok którego stałem. Coraz bardziej zdenerwowany zrobiłem to co kazał wyczekując odpowiedzi. 
- A więc zacznę od początku. Dostałem wiadomość, że pacjentka wybudziła się ze śpiączki i jej stan jej stabilny...- mówił, lecz moja radość mu przerwała. Kamień spadł mi z serca, nie pamiętam kiedy ostatnio się tak cieszyłem. Jednak to co powiedział, sprawiło, że uśmiech znikł mi z twarzy. - Zrobiliśmy wszystkie potrzebne badania, które wykazały, że Deyn Allen została ofiarom kilkakrotnego gwałtu. - świat mi się za walił. Po tych słowach, łzy pociekły mi po policzkach, nie wiem nawet jak mam opisać uczucia, które mi wtedy towarzyszyły. Moja Deyn, mała, niewinna Deyn...Kto jest takim bydlakiem, żeby robić takie rzeczy. Byłem taki wkurzony, że bez kontroli uderzyłem pięścią w biurko lekarza. - Spokojnie, to nie wszystko. Robiliśmy dodatkowe badania, które nie wykazały żadnych uszkodzeń wewnętrznych ciała. Obawialiśmy się również, że mogło dojść do zapłodnienia, jednak nic takiego nie miało miejsca. Jest jeszcze jedna bardzo ważna sprawa. Policja musi przesłuchać ofiarę, aby mieć chociaż jakieś podstawy do wszczęcia śledztwa. Jednak mogą być z tym pewne problemy...- powiedział i się zawahał.
- Jakie kurwa problemy? - wybuchłem niekontrolowanie. Co się znowu stało?! Boże... zmęczenie i chęć położenia się w łóżku nagle ustały. 
- Spokojnie. Nie jestem pewny, ale podejrzewam u pana dziewczyny objawy choroby psychicznej wywołanej ostatnimi przeżyciami. Nie jestem lekarzem psychiatrą, ale radzę panu jechać tan z pacjentkom i wykonać odpowiednie badania. Wiem, że to dla pana ciężkie, ale naprawdę proszę się uspokoić. - mówił, widząc złość która mnie ogarniała. Świat mi się zawalił. To niemożliwe, przecież to wszystko niemożliwe... serce mi pękało, czułem się jakby ktoś wyrywał mi je po kawałku, a ono znowu odrastało, i tak co chwile. - Deyn zaraz tu przyjdzie zeznawać. Nie wiemy na ile możemy jej wierzyć, ale nie mamy innego wyboru. - mówił i w tej chwili drzwi od gabinetu otworzyły się i zauważyłem w nich moją ukochaną w towarzystwie dwóch pielęgniarek. Deyn ubrana była w długą białą szpitalną piżamę, a dłonie miała całe w bandażach. Na jej bladą twarz spadały grube kosmyki włosów. Widziałem tylko skrawek jej ust, które wykrzywiały się w nieznanym dla mnie uśmiechu pełnym pogardy i wyższości. Kobiety zaprowadziły Deyn na fotel obok mnie i opuściły pokój. Głowa rozbolała mnie od natłoku zdarzeń i myśli, kolejne łzy spłynęły mi po policzkach. Szybko je przetarłem, próbując grać twardziela.
- Kochanie...- wyszeptałem prawie bez dźwięku i położyłem dłoń na jej ramieniu. Dziewczyna odsunęła się ode mnie razem z krzesłem i zaśmiała głośno i donośnie. Nie był to zwykły śmiech. Taki jaki można było usłyszeć w horrorach. Dziewczyna Odgarnęła włosy skrywające jej twarz i wtedy ujrzałem coś strasznego. Wszystkie palce u prawej ręki miała powyginane w różne strony, a przeciwną dłoń miała całą sparaliżowaną. Spojrzałem w jej oczy. Tego bałem się najbardziej. Nie widziałem już w nich Deyn, tylko szatana...
"Boże..." - pomyślałem...
_____________________________________________________________________
I jak tam rozdział?? Nie wiem czy czytaliście moją "Uwagę", którą dodałam wczoraj, jeśli nie, to kieruje was teraz tam, przeczytajcie, bo jest tam to, co chciałabym wam teraz powiedzieć ( http://justinanddeynnmymirrorstaringbackatme.blogspot.com/2013/07/uwaga.html#comment-form ) 
Kocham Was :** <3

7 komentarzy:

Unknown pisze...

KOCHAM! ;****** <33333333333 Czekam na nn z zapartym tchem.;* <3

ILoveYou123 pisze...

LOVCIAM! *.* To opowiadanie jest boskie.<3 Zakochałam się.;*
http://selena-and-justin-my-story.blogspot.com/

Unknown pisze...

Zostałaś nominowana do THE VERSATILE BLOGGER. Szczegóły znajdziesz na moim blogu : http://nowewcieleniejustinabiebera.blogspot.com/2013/07/nominacje.html

Unknown pisze...

omg... *.* świetny. ;)

przepraszam, ale nie bawię się w coś takiego jak The Versatile Blogger. :) dziękuję za nominację ;*

Unknown pisze...

Boże, no nie mogę !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! czekam !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!



PS. czm płaczesz przy moim blogu? psyklo mi

Unknown pisze...

jesteś bardzo wrażliwą osobą. Ciesze się, że mi to powiedziałaś <333

Unknown pisze...

:** <333333333

Prześlij komentarz

Mam nadzieję, że podobał Wam się rozdział? Jeśli tak. KOMENTUJECIE. To naprawdę niesamowite uczucie kiedy widzisz chociaż ten jeden komentarz. Od razu chce ci się pisać nowy rozdział!
Pozdrawiam :P
~`Julaa