wtorek, 4 czerwca 2013

Rozdział II



Ciągłam za sobą walizkę, wzrokiem podążając po mapie. No nie powiem…ulica w której mieszkała moja ciotka była naprawdę przyjazna. Tak mi się przynajmniej wydawało. Idealne domki i perfekcyjnie przystrzyżone trawniki. Pełno parków, małych sklepików,  było nawet jeziorko z altanką. No ładnie, ładnie…
Pogoda była genialna. Idealna na paplanie się w wodzie. Słońce paliło, miałam ochotę tylko wypić coś zimnego. Poprawiłam okulary, włosy zarzuciłam na jedną stronę i zatrzymałam się na skrzyżowaniu dwóch głównych ulic. Nie miałam pojęcia w którą stronę iść! Ze stresu odechciało mi się wszystkiego. Usiadłam na krawężniku i zaczęłam grzebać w torbie. Wyciągnęłam ostatniego papierosa i aby odreagować zapaliłam… Tak, wiem. Miałam skończyć, ale naprawdę jest ciężko. Itak ograniczyłam się do paczki dziennie. Nie mam kontaktu ze starymi „znajomymi”- dilerami więc nie mam dostępu do dragów. Nie powiem, że jest łatwo, bo nie jest, ale nie takie rzeczy się robiło. Bez wódki też ciężko, ale gorzej by było bez fajek. Ruch był mały. Siedziałam na krawężniku, paląc papierosa i z mapą przed nosem próbowałam przypomnieć sobie na jakiej ulicy mieszka ciotka. Wiem, wiem…trzeba być totalną idiotką, żeby zapomnieć a takiej rzeczy. Było coś z kwiatami. Ooo, mam! Flower Streeet 2123. Z uśmiechem na twarzy znowu zajrzałam do mapy. Nigdzie tego nie ma, gdzie ja w ogóle jestem!? Wstałam z leniem chowając mapę do torby. Zauważyłam gdzieś w oddali grupę chłopaków. No jakie mam wyjście? Muszę się spytać o drogę. Ostatni raz zaciągłam się, wyrzuciłam papierosa, poprawiłam okulary przeciwsłoneczne i do roboty!
Jakoś tak się zestresowałam, że miałam nawet się zawrócić, no ale…do odważnych świat należy! Było ich może z 5,6, nie powiem, że byli brzydcy, no ale szału nie ma! Jeden siedział na desce, drugi na ławce, inni stali. Wszyscy śmiali się i przechwalali, kto jakie triki potrafi wykonać. Podeszłam zestresowana, kaszlnęłam i zapytałam:
- Cześć chłopaki. Wiecie może jak dostanę się na FlowerStreet 2123? – zapytałam i zdjęłam okulary. Uśmiechnęłam się. Czego ja się kurwa boję? Ale debil ze mnie!
- Cześć piękna. Dla ciebie, oczywiście że wiemy… - powiedział zalotnie jeden z niż. Dużo wyższy ode mnie brunet z aparatem na zębach. – Ja cię zaprowadzę. – dodał i słodko się zaśmiał. Zrobiłam to samo.
- Chris, ty miałeś podobno na kolacje wracać. Ja się zajmę koleżanką. – dodał następny. Ten z kolei niski blondyn z wielkimi oczami.
- Byłabym wdzięczna, jeślibyście do jutra się zastanowili, bo trochę mi się spieszy. – dodałam lekko podenerwowana. Wszyscy głośno się zaśmiali. Z tłumu wyłonił się kolejny. Wysoki, w samych czarnych szortach i okularach takich jak moje (ray ban). Był może w moim wieku…Miał już lekko zarysowane mięśnie brzucha i bicepsy. Na karku, przedramieniu, ramieniu, na brzuchu i na miał tatuaże. No ładnie to wyglądało, nie powiem, że nie. Sama mam kilka mniejszych tatuaży na karku i nadgarstku. Ale włosy miał zajebiste – blond grzywa zaczesana do góry. Kogoś mi przypominał, ale kogo to nie wiem.
- Chłopaki, ja się nią zajmę. Właśnie miałem wracać do domu, a mam po drodze. Nie musicie się fatygować. – uśmiechnął się i pożegnał się za wszystkimi. Rzuciłam ciche pa, ale chyba je usłyszeli po z bananami na twarzach odmachali. Było już chyba grubo po siódmej, bo niebo zrobiło się czerwono-pomarańczowe. Słońce chowało się za tutejszym drewnianym kościołem. Okolica wydaje się na prawdę „rodzinna” i przyjemna. Dzieci 8-12 lat na ulicy grają w klasy, skakają na skakankach, śmieją się. Rodziny siedzą w ogrodach jedząc kolacje, starsze kobiety spotykają się codziennie w jednym miejscu, aby obgadać dokładnie każdy dzień.
Chłopak wziął moją torbę i kazał iść za sobą. Mimo, że słońce zachodziło i okulary nie były mi potrzebne nie mogłam ich zdjąć, aby nie zauważył moich wielkich pożerających go oczu. Ciało miał zajebiste. Idealnie wyćwiczone, nie za mocno, nie za słabo, w sam raz.
 
- Tak w ogóle, jestem Justin, Justin Bieber. – przedstawił się podając mi dłoń. Uśmiechnął się słodko i ciągnąć moją walizkę skręcił w prawo. Justin Bieber. Tak, teraz już wiem kto to! Ten piosenkarz, ale co on robi w Grey Valley? Chce uciec od całego świata?
- Jestem Deyn Allen.
- Śliczne imię. – skomentował.
- Dziękuję. – zarumieniłam się.
-Co ty tu robisz, przyjechałaś w odwiedziny? To ciche miasteczko, rzadko ktoś tu zagląda. – zapytał spoglądając na mnie.
- Przyjechałam do cioci na ferie. Tak się składa, że rodzice mieli mnie dosyć, a Eris to jedyna osoba, która mnie z chęcią przyjmie. - chłopak zaśmiał się, ja zaraz za nim. – Zresztą ciebie mogłabym zapytać o to samo.- powiedziałam podstępnie.
- Chciałem oderwać się od tego wszystkiego, chociaż na miesiąc! Na razie nikt mnie nie szuka, i oby tak pozostało. – powiedział zasmucony. – Nieważne, jak się nazywa twoja ciocia? – sprytnie zmienił temat.
- Eris Allen. – opowiedziałam.
- Znam ją! To moja sąsiadka! Cudowna kobieta! – powiedział ucieszony.
- To wygląda na to że przez pewien czas będziemy częściej się widywać. – uznałam.
-  Mi to odpowiada. – uśmiechnął się. Po kilku sekundach dodał : - To tu. Flower Street 2123. Tu mieszka twoja ciocia. Ja na przeciwko.
- Dzięki za pomoc, naprawdę. Sama to chyba bym tu nie trafiła!
- Cała przyjemność po mojej stronie. Do zobaczenia! – uśmiechnął się i podał mi dłoń. Uścisłam ją z uśmiechem. Po chwili chłopaka już nie było. Widziałam już tylko znikające tatuaże w świetle lampy. Kurde, już ciemno! Dobrą chwile musieliśmy iść! Ciotka, ma ładny skromny domek. Jak na jedną osobę, był duży. Z dwoma balkonami. Ogródek miała śliczny! Pełen kolorowych róż. Weszłam do środka powolnym krokiem. Zapukałam, lecz nikt nie otwierał. Pukałam i pukała, nic! Zimno się robiło, więc postanowiłam wejść. Otworzyłam skrzypiące drzwi i podążałam do światła. Niepewnie zaglądnęłam do kuchni. Zobaczyłam…
 ___________________________________________
Jest drugi, jest Bieber! :*
Następny mam napisany, więc niedługo dodam !
ALE KOMENTUJCIE!

4 komentarze:

JBbelieberPL pisze...

Podoba mi się to w jaki sposób piszesz ;] Normanie aż chce się czytać i czytać.
Rozdział świetny tak samo jak poprzedni :)
Myślę, że będę tu częściej wpadać.
Z potworną niecierpliwością czekam na następny rozdział :D
Mam nadzieję, że dodasz szybko :*

Unknown pisze...

JBbelieberPL, nawet nie zdajesz sobie sprawy ile to dla mnie znaczy! Usłyszeć takie słowa!! :) Jak zobaczyłam, że mam 1 komentarz to nie posiadałam się ze szczęścia!! To taka motywacja, że gdyby nie moje jutrzejsze poprawy to dodałabym już dzisiaj.! to niesamowite gdy ktoś docenia to co robisz, co kochasz robić! Jesteś moim natchnienie i NAPRAWDĘ dzięki tobie chcę mi się pisać jeszcze bardziej! postaram się już jutro dodać rozdział specjalnie dla ciebie! :) I wpadaj tu codziennie!!! :))

Anonimowy pisze...

Jak zajebiście się zapowiada :D czekam na kolejne części :D
Masz ogromny talent i głowę do pisania ! :* nie zaczęłaś tak jak praktycznie każdy blog się zaczyna że ona go zobaczyła, on ją i już byli zakochani... zaczęłaś od tego ze ona jest uzależniona... że on będzie chciał jej pomóc ... i to jest świetne :D mam nadzieję a raczej jestem przekonana że nie zawiedziesz mnie w dalszych częściach ;* <3

Unknown pisze...

I kolejny komentarz podtrzymujący na duchu! Wiecie jaka jestem szczęśliwa, że kilka dni po założeniu mam już stałe (oby stałe) czytelniczki. Rozszyfrowałaś mnie, dokładnie o to mi chodziło! Myślimy tak samo! Ja też czytałam dużo blogów i w każdym zakochiwali się od pierwszego wejrzenia, trochę mnie nużyła to monotonność. Oczywiście Justin I Deyn będą razem, ale będą musieli pokonać wiele niedogodności. I OCZYWIŚCIE ZROBIĘ WSZYSTKO ŻEBY WAS NIE ZAWIEŚĆ! :***
pozdrawiam.
~`Jula

Prześlij komentarz

Mam nadzieję, że podobał Wam się rozdział? Jeśli tak. KOMENTUJECIE. To naprawdę niesamowite uczucie kiedy widzisz chociaż ten jeden komentarz. Od razu chce ci się pisać nowy rozdział!
Pozdrawiam :P
~`Julaa