niedziela, 9 czerwca 2013

Rozdział VI



         * Świat oczami Justina *
Nie odbiera telefonów! Co się z nią dzieję. Stałem zamyślony przed drzwiami jej domu i zastanawiałem się czy mam wejść. Powietrze było ciężkie, jakby zapowiadające jakąś tragedie. Zadzwoniłem dzwonkiem. Nic. Znowu zadzwoniłem. Nic. Zauważyłem, że drzwi są otwarte dlatego pozwoliłem sobie wejść. Usłyszałem cichy szloch. Co tu się kurwa dzieje? Podążałem za głosem, który doprowadził mnie do kuchni. Zobaczyłem tam Eris w takim stanie w jakim dawno nikogo nie widziałem. Cała zapłakana z podkrążonymi oczami próbowała napić się kawy, lecz trzęsące się dłonie nie pozwalały jej na to. Wystraszony i zdezorientowany podszedłem do niej i zapytałem:
- Cos się stało. Coś z Deyn?
- Nie jestem z nią najlepiej ale nie chodzi tu o nią. Jej rodzice…zginęli w wypadku wczoraj rano. – powiedziała i wybuchła płaczem. Matko! Nie wierze! Jeszcze wczoraj ich widziałem uśmiechniętych, a teraz już ich nie ma…Złapałem się za głowę i przeczesałem włosy ze zdenerwowania wypuszczając powietrze. Kurwa, wszystko się spieprzyło. Nie zwracając na nic uwagi pognałem biegiem po schodach do pokoju dziewczyny.  Wziąłem głęboki wdech i powoli otworzyłem drzwi. To co zobaczyłem to koszmar.
Deyn pozasłaniała wszystkie rolety w pokoju nie pozwalając nawet najmniejszemu promieniowi wlecieć do środka. Było ciemno i bardzo duszno. Na podłodze widać było tylko porozwalane ubrania i zdjęcia. Dziewczyna siedziała na parapecie ubrana w stare poszarpane dresy. Włosy upięte miała w kucyk, jednak wyglądała jakby nie czesała się kilka dni. Spoglądała na zasłonięte roletą okno i nic nie mówiła. Nie wiedziałem co mam robić. Zamknąłem drzwi i powolnym krokiem  ruszyłem w jej kierunku. Przedzierając się przez stertę jej rzeczy na mojej twarzy pojawił się strach i rozpacz. Próbowałem wyobrazić sobie co ona może teraz czuć, ale nie potrafiłem.  Usiadłem obok niej i nie wiedząc co powiedzieć położyłem dłoń na jej kolanie. Spojrzałem na jej twarz. Blada, z podpuchniętymi oczami, całymi czerwonymi i z mokrymi od łez policzkami. Serce mi się krajało gdy ją taką widziałem. Dziewczyna spoglądając ciągle w to samo miejsce ruszyła kolanem, chcąc by moja dłoń spadła.
- Nie dotykaj mnie. – powiedziała po chwili nawet na mnie nie spoglądając. W jej głosie można było wyczuć strach, żal i nieokreśloną rozpacz. Powiedziała to beż żadnych emocji, bez żadnego uczucia. Łza zakręciła mi się w oku i mimowolnie spłynęła po policzku.
- Deyn, tak mi przykro. – powiedziałem z łamiącym się głosem. Dziewczyna pozostawiła to bez odpowiedzi. Nie zwracała na mnie uwagi, nie ruszała się, wyglądała jakby nawet nie oddychała. W jej dłoni zauważyłem pogniecioną, mokrą od łez chusteczkę. Bez uczuć wycierała mokre policzki. Chciałem podejść, przytulić ją i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. Okłamałbym ją…
- Deyn, jak mogę ci pomóc? – zapytałem przysuwając się do niej. Po raz pierwszy spojrzała się na mnie. Wyglądała jak wrak człowieka, jak osoba bez duszy…
- Spierdalaj stąd i zostaw mnie w spokoju. – powiedziała bez uczuć i spojrzała ponownie w zakryte okno. Zabolało mnie to. Zabolało jak cholera, tym bardziej, że traktuję ją jak kogoś więcej niż przyjaciela. Wytarłem kolejną łzę i wstałem gotowy do wyjścia.
- Gdybyś czegoś potrzebowała. Dzwoń. – dodałem czekając na jej odpowiedź.
- Wyjdź. – skomentowała krótko wycierając kolejną łzę. Spełniłem jej prośbę, nie powinienem zostawiać jej teraz samej, ale co mogę zrobić. Powolnym krokiem ruszyłem na dół. Wszedłem do kuchni chcąc porozmawiać w Eris.
- Najszczersze kondolencje. – powiedziałem cicho. Kobieta spojrzała na mnie i złapała moją dłoń. Ręce miała trzęsące się, czerwone i zakryte żyłami. Spojrzałem na nią i uśmiechnąłem się delikatnie. Kobieta zrobiła to samo. Przetarła policzki i ożywiona zapytała
- Może chcesz herbaty?
- Chętnie. – odpowiedziałem. Kobieta wstała, wstawiła wodę w czajniku i usiadła ponownie obok mnie.
- Justin mogłabym mieć do ciebie prośbę.
- Oczywiście.
- Muszę jutro jechać i załatwić wszystkie sprawy związane z pogrzebem i sprzedażą domu. Pogrzeb odbędzie się za dwa dni. Jeśli miałbyś czas, mógłbyś przyjść i pobyć trochę z Deyn. Nie chcę zostawiać jej samej, boję się, że zrobi coś głupiego. Mnie nawet nie chce wpuścić do pokoju.
- Ależ oczywiście, bez żadnego problemu. Czyli Deyn zamieszka z Panią?
- Przecież nie oddam jej do domu dziecka.
- Naturalnie. – powiedziałem zażenowany trochę moim pytaniem. Wiadome było, że ciotka jej nie zostawi.
                 * Oczami Deyn *
      Co ja bez nich zrobię? Nie dam rady! Jestem sama, co mi pozostało??
Łzy, których myślałam, że już nie mam, ciekły ciurkiem po moich policzkach. Ból w sercu nie ustępował. Spojrzałam na zdjęcie które od dłuższego czasu trzymałam w ręce. Przed oczami znowu pojawiły mi się obrazy z naszego życia. Zamknęłam oczy z bólu i próbując nie wydawać z siebie żadnych dźwięków, płakać… Nie umiem opisać, jak się czuje. To najgorsze co może spotkać człowieka. Strata ukochanych osób. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał 23:05.
Wzięłam pieniądze i ukradkiem wymknęłam się z domu. Starałam zachowywać jak najciszej można, lecz nie mogłam przestać płakać, nawet jakbym bardzo tego chciała. Szłam chodnikiem, zastanawiając się co teraz będzie. Jestem zmęczona, nie spałam już przeszło 28 godzin, ale to najmniejszy problem. Twarz rodziców, jak na złość nie chciała zniknąć mi sprzed oczu. Skręciłam w pierwszą uliczkę, do otwartego 24/h supermarketu. Sciągając kaptur z głowy i wycierając łzy skierowałam się do stoiska z alkoholem. Nie chciałam tego, ale nie dawałam już rady. Wiem, że rodzice patrzą na mnie z góry i mówią „Co ona wyprawia”, ale nie mam już siły.
      * 5 godziny później *
Siedziałam w takiej pozycji jak wcześniej. Przytulona do butelki najlepszej dostępnej na rynku Wódki płakałam jak w transie. Była 4. Zresztą mało mnie obchodziło to która jest godzina i to, że powinnam spać. Usiadłam ze skrzyżowanymi nogami na podłodze przeglądając duży, brązowy album. Zdjęcie za zdjęciem, każde analizowałam i przypominałam sobie dokładnie ten moment. Nie pomogło, pogorszyło tylko mój stan.
Odkręciłam korek i zrobiłam dużego łyka prosto z butelki. Skrzywiłam się czując smak alkoholu, lecz po chwili uśmiechnęłam się czując jeszcze większe zawroty glowy.
- Ej, powiedzcie mi dlaczego mnie zostawiliście? Dlaczego? Aż taką złą córką byłam, aż tak mnie nie kochaliście? Nawet nie wiecie jak mi ciężko bez was. – mówiłam do zdjęcia, które trzymałam tuż przed swoją twarzą. Paplałam jąkając się, mówiłam to co mi leży na sercu.
   * 3 godziny później *
Usłyszałam kroki schodzącej cioci. Rozmawiała z kimś przez telefon. Usłyszałam słowa, których usłyszeć nie chciałam.
- Jak to nie może być otwarta? Aż tak są zmasakrowane.? – mówiła łamiącym się głosem. Wybuchłam płaczem upijając ostatniego już łyka alkoholu. Usłyszałam trzask zamykanych drzwi. Po chwili ponownie usłyszałam kogoś kroki. Były coraz bliżej i bliżej, a mnie coraz mniej obchodziło to, że ktoś zobaczy, że piłam. Ten kręcący się świat, to niesamowite uczucie i ból który jakby zmalał… Drzwi otworzyły się i ujrzałam w nich Justina.
- Czego tu chcesz – warknęłam. Schowałam twarz w dłonie, licząc, że nie pozna mojego stanu.
- Deyn, dobrze się czujesz..?? Ty… ty piłaś! Śmierdzisz wódką na kilometr! – krzyknął i podleciał do mnie wyrywając mi butelkę z rąk.
- Nic nie rozumiesz! – krzyknęłam dławiąc się płaczem.
- To nie jest rozwiązanie. Jutro jest pogrzeb twoich rodziców, a ty chcesz iść na niego pijana!? – mówił oburzony. Uklęknął przede mną i objął moją twarz w dłonie, wpatrując mi się w oczy.
- Nawet nie wiesz co czuje. – mówiłam podtrzymując się go, kręcąca głowa ni pozwalała mi nawet na utrzymanie równowagi.
- Nie wiem, masz racje, ale staram się zrozumieć. Chce ci pomóc, jestem po twojej stronie.
- Justin. Straciłam osoby najważniejsze w moim życiu. Nie przeżyje tego. Serce mi pęka, ciągle widzę ich twarze przed oczami. Widzę nasze życie, szczęśliwe, a później wyobrażam sobie ten wypadek. Widzę jak umierają! Rozumiesz to Justin! Widzę śmierć moich rodziców! – mówiłam wybuchając płaczem! Chłopak przytulił mnie jak nigdy. Czułam, że cały się trzęsie. Byłam wtulona w jego klatkę piersiową i było mi tak dobrze, że chciałam żeby ta chwila trwała wiecznie. – Nie ma siły, chcę umrzeć, a ty mówiłeś, że wszystko będzie dobrze! Kłamałeś Justin! Oni zmarli przeze mnie to wszystko moja wina! Byłam niedobrą córką! – płakałam mu na ramieniu.
- Nawet nie waż się tak myśleć. Jesteś najwspanialszą osoba jaką kiedykolwiek poznałem! Rodzice cie kochali i byli z ciebie dumni, a ich śmierć to był wypadek, nie twoja wina! – mówił. Czułam jego łzy. Płakaliśmy razem…
 ___________________________________
Siema! Jest następny, ale pisany na szybko.! 
Przepraszam, że tak długo nie dodawałam, ale naprawdę nie miałam czasu. Teraz już mam wiec jutro nowy.! Długo się wahałam czy opisać pogrzeb rodziców, ale mam fajny pomysł, i chyba jednak napiszę o tym.
TAK WOGÓLE DO OSTATNIEGO ROZDZIAŁU BYŁO AŻ 10 KOMENTARZY!  Kocham was! Jesteście zajebiste, to wszystko robię dla was i z myślą o Was.
Komentujcie! Przebijmy te 10 komentarzy!
Pozdrawiam
~` Jula :* <3

6 komentarzy:

Anonimowy pisze...

kocham cię, kocham cię, kurwa no kocham cię! ;* :D <3
dziewczyno zdajesz sobie sprawę z tego że stworzyłaś cudo ?! :) uwielbiam to opowiadanie i nie mogę się doczekać kiedy będzie dalsza część ;*

Unknown pisze...

kocham twoje rozdziały....zajebiście piszesz, aż sama się popłakałam...pisz dalej..:)
czekam na NN

Wiktoria pisze...

Boże zgadzam się z anonimem *o*
Jesteś zajebista tak jak twoje opowiadanie . Pisz tak dalej <3

Anonimowy pisze...

Czytam i czekam :*

Olcia50514 pisze...

Boże dziewczyno ja ryczę ;cc świetny blog i jakie emocję <3333

Unknown pisze...

Cieszę, się że tak bardzo się wam podoba! Naprawdę! wiem, że mam dla kogo pisać!! Kocham was, jesteście częścią tego bloga, bez was już dawno bym go usunęła i pisała w Word'zie. Dziękuje za taki doping! <333 :****

Prześlij komentarz

Mam nadzieję, że podobał Wam się rozdział? Jeśli tak. KOMENTUJECIE. To naprawdę niesamowite uczucie kiedy widzisz chociaż ten jeden komentarz. Od razu chce ci się pisać nowy rozdział!
Pozdrawiam :P
~`Julaa