poniedziałek, 3 czerwca 2013

Rozdział I



- Och, nareszcie jesteś. Usiądź, nie krępuj się. Twoi rodzice zdążyli mi opowiedzieć jakie są powody naszego spotkania. Alkohol i narkotyki. Postaram się ci pomóc, ale musisz dać też coś od siebie. Współpracujmy, a będzie dobrze. – mówiła psycholog Annie Novak. Ten jej wymuszony uśmiech i ta sama regułka powtarzana kilka razy dziennie dla takiego samego typu młodzieży ‘rozpieszczonej, zbuntowanej i głupiej’- jakby to powiedział ojciec. Ten olewawczy ton i zmuszanie do współpracy…

- Nie potrzebuje pomocy. Jest mi dobrze tak jak jest. Chociaż, w sumie mogłoby być lepiej. Byłoby zajebiście gdyby  nie ludzie którzy bez pytania wpieprzają się w nie swoje sprawy. – zironizowałam kładąc nogi na jej szklanym stoliku wypchanym po brzegi różowymi różami.

- Dziewczyno, grozi ci poprawczak! Wiesz co to znaczy?! – mówiła bardziej poważnie, tak jakby ją to w sumie coś obchodziło. – Jeśli po feriach nie poprawisz ocen, zachowania, a przede wszystkim podejścia do życia to zostaniesz usunięta ze szkoły! – dodała poprawiając okulary ze zdenerwowania.

- Miałam być usuwana z budy już ponad pięć razy. Zawsze to kończyło się uwagą. Poza tym, to NOWY JORK. Tu można legalnie ćpać, wszyscy to robią. Marihuane można kupić tak jak bułki na śniadanie, ogólnie dostępne dla wszystkich. Ale czepiacie się tylko mnie!  - dodałam z wyrzutami. Nienawidzę tego, gdy wytyka się ludziom wady. W moim przypadku to uzależnienia. Wstałam z podenerwowania, chwyciłam torbę i dodałam wychodząc:

- Bardzo dziękuje za wizytę. Rodzicie uregulują rachunek.



Stałam przed ośrodkiem czekając na rodziców i z trzęsącymi się rękoma grzebałam w torbie szukając ostatniej paczki papierosów. Och, nareszcie znalazłam! Pośpiesznie podpaliłam koniec fajki i zaciągając się dymem odetchnęłam z ulgą. Teraz mogłam się rozluźnić. Usiadłam na końcu pobliskiej ławki dosiadając się do jakiegoś starego kolesia. Założyłam nogę na nogę i z ironicznym poruszeniem podziwiałam szarą panoramę NYC. Deszcz lał jak z cebra, groziła nam powódź stulecia, ale mnie obchodziło tylko to, żeby jak najszybciej się napić. Nie interesował mnie zbytnio kilkunastokilometrowy korek w centrum, ani nadzwyczaj wielki ruch, ani nawet związek murzyna z Chinką, którzy właśnie przemknęli mi przed nosem miziając się jak napaleńcy w pornosach. Gasząc papierosa czubkiem Vansów zauważyłam, że siedzący obok dziadek przygląda mi się uważnie. Zauważywszy, że się zorientowałam poprawił okulary i przewracając stronę w ‘New York Times’ powrócił do czytania. Nie przeszkadzałoby mi to gdyby nie zdarzało się za często.

- Czego się kurwa gapisz?! – zapytałam w końcu podenerwowana. No wkurwił mnie i tyle! Spojrzałam na niego z miną typu „Co, kurwa?” i poprawiając długie, ciemne, pokręcone włosy czekałam na odpowiedź.

- Taka ładna dziewczynka a taka zniszczona! – powiedział z podejrzaną czułością. „Zniszczona?!”, beach please…

- Taki stary dziadziuś, a taki interesujący się nie swoimi sprawami. – skomentowałam i słodko się uśmiechnęłam. Wyciągnęłam z torby kolejnego papierosa i zaczęłam palić na złość dziadkowi. – ruszałam stopą i zaciągałam się dymem.

- Chcesz? – uśmiechnęłam się i skierowałam palącą się fajkę w stronę starego. Ten zniesmaczony zwinął gazetę w rulon, włożył do torby i mrucząc coś pod nosem wstał z ławki i ruszył w przeciwnym kierunku, prawdopodobnie na Times Square. Właśnie wtedy zauważyłam czarne BMW rodziców, przedzierające się przez deszczową mgłę i w pośpiechu zgasiłam papierosa. Samochód podjechał pod ośrodek oblewając przechodniów. Nagle tylne drzwi otworzyły się i wyleciała z nich zdenerwowana mama z parasolem nad głową. Mała, szczupła blondynka stanęła przede mną zrezygnowana zwinęła parasol i usuwając się siadła obok mnie. Płaszcz od Gucciego miała cały mokry, podobnie włosy. Oczy duże, ale zmęczone i pokrążone. Splotłam dłonie, oparłam na rozkroczonych kolanach i czekałam na kolejny morał. Mama wzięła głęboki wdech, spojrzała na mnie i dodała jakby obojętnie: „ Anie już do nas  dzwoniła, czy ty nie możesz się uspokoić. Dziewczyno, masz dopiero 17 lat i co już zrobiłaś ze swoim życiem?”. - W jej głosie trudno było doszukać się złości, czy wyrzutu. Słyszałam tylko zrezygnowanie. Dotychczas spoglądając na zatłoczone miasto zwróciłam wzrok ku matce. Powoli spojrzałam na nią i dodałam, bardziej nerwowo.

- Co ja zrobiłam ze swoim życiem? Prosiłam się na ten świat? Od kiedy z ciebie taka dobra mamusia, co?! Całe dnie pracujecie z ojcem w tej zapyziałej firemce, zlewacie mnie,  i co może szofer albo sprzątaczka ma mi was zastąpić?! – czekałam na jej odpowiedź, lecz doczekać się nie mogłam. Prychłam i zabierając torbę ruszyłam w stronę samochodu. Czekał mnie tam tylko równie zrezygnowany wzrok ojca. Siedziałam między młotem a kowadłem.

- Thomas, weź z nią porozmawiaj, ja już nie mam siły! – oznajmiła matka zatrzaskując drzwi za sobą. Schowała twarz w dłonie, masując bolącą głowę. Oparłam się wygodnie czekając na kolejny monolog rodziców. Kocham ich, no oczywiście…ale potrafią tylko wkurzać, nie potrafią natomiast zaakceptować mnie taką jaka jestem.

- Deyn kochamy cię, ale już naprawdę nie wiemy co robić?! Jak ci pomóc, jak wytłumaczyć, że źle postępujesz?  Jesteś naszym jedynym dzieckiem, najukochańszym, wyśnionym, ale nie widzisz, że sama się niszczysz?! Masz 17 lat, jesteś prawie dorosła, a zachowujesz się pięcioletnie dziecko! Nie chcemy cię stracić, ale sama do tego dążysz! Słyszałaś lekarza?! Twój organizm długo nie wytrzyma! Jesteś za młoda, żeby tak się truć! – mówił. To chyba pierwsza przemowa, którą wysłuchałam do końca z zaciekawieniem. Może dlatego, że nie jest wypowiadana w złości. Słyszałam jak mama wciąga nos, wycierając łzy trzęsącą się ręką. Widziałam jak ojciec przeczesuje włosy, ciężko wdychając. „To dzieci powinni chować rodziców, a nie rodzice dzieci” – pomyślałam. Nie wiedziałam, co mam powiedzieć. Kocham ich i wiem, że mają racje, ale jak mam zmienić to wszystko? Jak mam zmienić całą siebie?

- Deyn niedługo ferie. Cały miesiąc. Uważamy z matką, że powinnaś wyjechać, odpocząć, oderwać się od tego wszystkiego. Ciotka Eris chętnie cię przyjmie. A nuż poznasz nowych, lepszych przyjaciół. Wszystko się zmieni…ty się zmienisz. Oczywiście decyzja należy do ciebie, nieważne co zrobisz, pamiętaj kochamy cię z matką najmocniej na świecie i zrobimy wszystko co w naszej mocy, aby cię wyciągnąć z tego bagna. – mówił dalej. Wyglądał na wystraszonego, niepewnego i obawiającego się co powiem, co zrobię…





Leżałam na parapecie i układałam sobie wszystko po kolei. Tak w ogóle nawet się nie przedstawiłam. Jestem Deyn, Deyn Allen. Mam 17 lat, ćpam od 4. Połowę mojego życia oraz połowę moich oszczędności pochłaniają alkohol i zabawy. Szczerze, to nawet już dokładnie nie pamiętam dlaczego to zaczęłam. Byłam głupim dzieckiem, chciałam spróbować. Kochałam to aż do dzisiaj. Dotarło do mnie ilu ludzi już skrzywdziłam.



Największe doły zapijałam. O zerwaniach z chłopakami chciałam zapomnieć, brałam. Nie raz, nie dwa wyładowywałam na odwyku. Nie wiecie jakie to zajebiste uczucie, gdy zapominasz o tym, co złe i żyjesz chwilą…Już kilka razy chciałam to rzucić, lecz nie jest to takie łatwe jak się wydaje, nie wystarczy „wyrzucić butelkę do kosza”. Gdy dłużej nie zapalę wszystko mnie boli, jestem rozdrażniona. Nie jestem złym dzieckiem, tym co rozwalają szkolne komputery, kradną papierosy, wkradają się nocą do sklepu, czy zastraszają małe dzieci. Łatwo mnie wkurwić, ale umiem nad sobą panować. Nie wiem gdzie jest powód tych problemów. Chciałabym być jak te wszystkie dziewczyny, słodkie, delikatne, mające kogoś na kim im zależy, które są kochane. Szkoda, że to nie jest takie proste. Miałam kiedyś przyjaciółkę, taką prawdziwą, miała na imię April. Znałyśmy się od dziecka, mieszkałyśmy obok siebie, a nasze rodziny żyły z zażyłych stosunkach. Zawsze mogłam na nią liczyć. Pożyczała mi swoje lalki, gdy ja swoje zniszczyłam, razem chodziłyśmy na lody. Moje życie było idealne. Miałam rodziców w domu na okrągło, przyjaciółkę, to co chciałam. Ale tatę zwolniono z pracy. Z szefa w firmie produkującej meble stał się budowlańcem. Jednak w słonecznej Kalifornii nie było dla niego miejsca. Musieliśmy przenieść się z jednego końca kraju, do drugiego, do „wiecznie żywego” Nowego Jorku. Na początku się cieszyłam. Kochałam to miasto, nigdy nie spało. Nawet April mnie odwiedzała.

Po pewnym czasie wszystko zaczęło się psuć. Ojciec dostał pracę. Szybko awansował i założył własny biznes. Zatrudnił mamę jako sekretarkę, zbudował piękny i duży dom, zarabiał fortunę, lecz prawie w ogóle nie bywał w domu. Zatrudnił opiekunkę, sprzątaczkę, szofera, kucharza…masę ludzi, którzy mieli mnie uszczęśliwić. Brakowało mi rodzicielskiej miłości.

Wtedy stało się coś strasznego. Coś za co winie siebie, coś co pchnęło mnie do picia. Gdy April razem z rodzicami lecieli do nas w odwiedziny, samolot w którym byli zaginął. Ponad dwieście pasażerów wraz z obsługą przepadli bez śladu. Ciężko mi było w to uwierzyć. Nawet teraz jakoś to do mnie nie dociera. Tylu ludzi zaginęło bez wieści, nikt i nic o tym nie wie. Kurwa, jest XXI wiek, ludzie latają w kosmos, a nie mogą znaleźć jednego głupiego samolotu! O tej historii było głośno w mediach przez ponad pięć lat! Do dzisiaj trzymam nasze wspólne zdjęcie na stoliku nocnym.



„Koniec, kurwa!”- pomyślałam nagle. Koniec, kończę z tym. Od dzisiaj jestem inną osobą, zupełnie zmienioną. Życie to cudowny dar, a ja głupia tego nie doceniam. Tyle ludzi zmarło z byle powodu, a ja?? A sama to niszczę! Koniec, rzucam to! Od dzisiaj jestem nową Deyn.



- Kochanie, możemy na chwile? – uchyliły się drzwi i zauważyłam w nich niepewnie stojącego tatę.

- Chodź, chodź. – zaprosiłam go do środka słodko się uśmiechając. W pokoju panował półmrok. Źródłem światła była tylko mała lampka nocna i światełka porozwieszane po całym pokoju. Niektóre były przepalone, niektóre słabo świeciły.

- Chciałem z tobą porozmawiać. – powiedział siadając obok mnie na parapecie.- Więc…

- Nie, poczekaj…-przerwałam mu. – Ja pierwsza chce coś powiedzieć. – wzięłam głęboki wdech i zaczęłam. – Wszystko sobie przemyślałam. Jestem totalna idiotką! Nie doceniałam tego co mam, ale teraz wszystko się zmieni, przysięgam! To koniec z nałogami! Rzucam to! Chcę dłużej żyć i być z wami do końca. Mamy piękny dom, wy ciężko pracujecie, a tylko wszystko niszczę. Jestem do niczego…. przepraszam tato. – ostatnie słowa powiedziałam niepewnie. Pierwsza łza od dłuższego czasu zakręciła mi się w oku. Spojrzałam na tatę. Popłakał się! Uśmiechnął się przez łzy i mocno mnie do siebie przytulił. Uhh…dawno nie czułam się tak bezpiecznie. Wtulona w ramiona ojca czułam się SUPER. Tego mi brakowało. Miłości, zrozumienia, współczucia.

- Nawet nie wiesz jak miło mi to słyszeć. Ja też chciałem cię przeprosić za wszystko. Wiem, praca zniszczyła naszą rodzinę, ale teraz wszystko będzie wyglądać inaczej. Więcej czasu będziemy spędzać razem. Będziemy razem łowić ryby, będziemy chodzić do kina co piątek…- mówił zafascynowany. Wtedy do pokoju wpadła mama. Najwyraźniej słyszała całą naszą rozmowę, bo przyłączyła się do przytulania. Wydukała tylko przez łzy: „Kochamy Cię słońce, najbardziej na świecie”. Po kilku minutach trwania w uścisku przerwałam to wszystko.

- Ej, ej, ej…. chcecie mnie udusić. Jedna nogą byłam już na tamtym świecie! – zaśmiałam się lekko, masując się po bolących ramionach. Rodzicom uśmiech nie znikał z twarzy, tak dawno ich takich nie widziałam. Mama głaskała mnie po włosach, co chwilę powtarzając jak bardzo mnie kocha. – Mam do was interes. – zaczęłam przebiegle. – Jutro ferie. Pojadę do cioci, ucieszy się, a wy będziecie mieć spokój. Cały miesiąc beze mnie to taka nagroda za to wszystko.- mówiłam podniecona, w sumie ciotka jest spoko, może być fajnie. Rodzice zaśmiali się.

- Teraz wolelibyśmy żebyś z nami została. – powiedział tata.

- Thomas, niech jedzie, będzie spokój. – dodała mama udając chęć pozbycia się mnie z domu. Wszyscy wybuchliśmy śmiechem. Już nikt i nic nie odwoła mnie od tej decyzji. Podjadana przygodom życia zaczęłam pakowanie.
________________________________________________
Jest pierwszy!!!
Baardzoooo długi, ale już w następnym będzie Bieber :*
Mam nadzieję, że się podoba. KOMENTUJCIE! 
Moje dodawanie nie będzie miało sensu, gdy nikt nie będzie tego czytał! 

Pozdrawiam
~Jula :D

5 komentarzy:

Hunter pisze...

Odp na twoje pytanie : Oczywiście ! :)

Z chęcią go rozpowszechnię :)

pozdrawiam ;**

Anonimowy pisze...

Zajebiście się zaczyna !!

Wiktoria pisze...

Boże to jest cudowne <3 Kocham kocha kocham <333

Unknown pisze...

omomomomomo WIĘCEJ WIĘCEJ ! dzięki że dałaś mi link do twojego bloga :**

Shadow. pisze...

super!! podoba mi się twój blog ^^

Prześlij komentarz

Mam nadzieję, że podobał Wam się rozdział? Jeśli tak. KOMENTUJECIE. To naprawdę niesamowite uczucie kiedy widzisz chociaż ten jeden komentarz. Od razu chce ci się pisać nowy rozdział!
Pozdrawiam :P
~`Julaa