- Och, nareszcie jesteś. Usiądź, nie krępuj się. Twoi
rodzice zdążyli mi opowiedzieć jakie są powody naszego spotkania. Alkohol i
narkotyki. Postaram się ci pomóc, ale musisz dać też coś od siebie.
Współpracujmy, a będzie dobrze. – mówiła psycholog Annie Novak. Ten jej
wymuszony uśmiech i ta sama regułka powtarzana kilka razy dziennie dla takiego
samego typu młodzieży ‘rozpieszczonej, zbuntowanej i głupiej’- jakby to
powiedział ojciec. Ten olewawczy ton i zmuszanie do współpracy…
- Nie potrzebuje pomocy. Jest mi dobrze tak jak jest.
Chociaż, w sumie mogłoby być lepiej. Byłoby zajebiście gdyby nie ludzie którzy bez pytania wpieprzają się
w nie swoje sprawy. – zironizowałam kładąc nogi na jej szklanym stoliku
wypchanym po brzegi różowymi różami.
- Dziewczyno, grozi ci poprawczak! Wiesz co to znaczy?! –
mówiła bardziej poważnie, tak jakby ją to w sumie coś obchodziło. – Jeśli po
feriach nie poprawisz ocen, zachowania, a przede wszystkim podejścia do życia
to zostaniesz usunięta ze szkoły! – dodała poprawiając okulary ze
zdenerwowania.
- Miałam być usuwana z budy już ponad pięć razy. Zawsze to
kończyło się uwagą. Poza tym, to NOWY JORK. Tu można legalnie ćpać, wszyscy to
robią. Marihuane można kupić tak jak bułki na śniadanie, ogólnie dostępne dla
wszystkich. Ale czepiacie się tylko mnie!
- dodałam z wyrzutami. Nienawidzę tego, gdy wytyka się ludziom wady. W
moim przypadku to uzależnienia. Wstałam z podenerwowania, chwyciłam torbę i
dodałam wychodząc:
- Bardzo dziękuje za wizytę. Rodzicie uregulują rachunek.
Stałam przed ośrodkiem czekając na rodziców i z trzęsącymi
się rękoma grzebałam w torbie szukając ostatniej paczki papierosów. Och,
nareszcie znalazłam! Pośpiesznie podpaliłam koniec fajki i zaciągając się dymem
odetchnęłam z ulgą. Teraz mogłam się rozluźnić. Usiadłam na końcu pobliskiej
ławki dosiadając się do jakiegoś starego kolesia. Założyłam nogę na nogę i z
ironicznym poruszeniem podziwiałam szarą panoramę NYC. Deszcz lał jak z cebra,
groziła nam powódź stulecia, ale mnie obchodziło tylko to, żeby jak najszybciej
się napić. Nie interesował mnie zbytnio kilkunastokilometrowy korek w centrum,
ani nadzwyczaj wielki ruch, ani nawet związek murzyna z Chinką, którzy właśnie
przemknęli mi przed nosem miziając się jak napaleńcy w pornosach. Gasząc
papierosa czubkiem Vansów zauważyłam, że siedzący obok dziadek przygląda mi się
uważnie. Zauważywszy, że się zorientowałam poprawił okulary i przewracając
stronę w ‘New York Times’ powrócił do czytania. Nie przeszkadzałoby mi to gdyby
nie zdarzało się za często.
- Czego się kurwa gapisz?! – zapytałam w końcu
podenerwowana. No wkurwił mnie i tyle! Spojrzałam na niego z miną typu „Co,
kurwa?” i poprawiając długie, ciemne, pokręcone włosy czekałam na odpowiedź.
- Taka ładna dziewczynka a taka zniszczona! – powiedział z
podejrzaną czułością. „Zniszczona?!”, beach please…
- Taki stary dziadziuś, a taki interesujący się nie swoimi
sprawami. – skomentowałam i słodko się uśmiechnęłam. Wyciągnęłam z torby
kolejnego papierosa i zaczęłam palić na złość dziadkowi. – ruszałam stopą i
zaciągałam się dymem.
- Chcesz? – uśmiechnęłam się i skierowałam palącą się fajkę
w stronę starego. Ten zniesmaczony zwinął gazetę w rulon, włożył do torby i
mrucząc coś pod nosem wstał z ławki i ruszył w przeciwnym kierunku,
prawdopodobnie na Times Square. Właśnie wtedy zauważyłam czarne BMW rodziców,
przedzierające się przez deszczową mgłę i w pośpiechu zgasiłam papierosa.
Samochód podjechał pod ośrodek oblewając przechodniów. Nagle tylne drzwi
otworzyły się i wyleciała z nich zdenerwowana mama z parasolem nad głową. Mała,
szczupła blondynka stanęła przede mną zrezygnowana zwinęła parasol i usuwając
się siadła obok mnie. Płaszcz od Gucciego miała cały mokry, podobnie włosy.
Oczy duże, ale zmęczone i pokrążone. Splotłam dłonie, oparłam na rozkroczonych kolanach
i czekałam na kolejny morał. Mama wzięła głęboki wdech, spojrzała na mnie i
dodała jakby obojętnie: „ Anie już do nas
dzwoniła, czy ty nie możesz się uspokoić. Dziewczyno, masz dopiero 17
lat i co już zrobiłaś ze swoim życiem?”. - W jej głosie trudno było doszukać
się złości, czy wyrzutu. Słyszałam tylko zrezygnowanie. Dotychczas spoglądając
na zatłoczone miasto zwróciłam wzrok ku matce. Powoli spojrzałam na nią i
dodałam, bardziej nerwowo.
- Co ja zrobiłam ze swoim życiem? Prosiłam się na ten świat?
Od kiedy z ciebie taka dobra mamusia, co?! Całe dnie pracujecie z ojcem w tej
zapyziałej firemce, zlewacie mnie, i co
może szofer albo sprzątaczka ma mi was zastąpić?! – czekałam na jej odpowiedź,
lecz doczekać się nie mogłam. Prychłam i zabierając torbę ruszyłam w stronę
samochodu. Czekał mnie tam tylko równie zrezygnowany wzrok ojca. Siedziałam
między młotem a kowadłem.
- Thomas, weź z nią porozmawiaj, ja już nie mam siły! –
oznajmiła matka zatrzaskując drzwi za sobą. Schowała twarz w dłonie, masując bolącą
głowę. Oparłam się wygodnie czekając na kolejny monolog rodziców. Kocham ich,
no oczywiście…ale potrafią tylko wkurzać, nie potrafią natomiast zaakceptować
mnie taką jaka jestem.
- Deyn kochamy cię, ale już naprawdę nie wiemy co robić?!
Jak ci pomóc, jak wytłumaczyć, że źle postępujesz? Jesteś naszym jedynym dzieckiem,
najukochańszym, wyśnionym, ale nie widzisz, że sama się niszczysz?! Masz 17
lat, jesteś prawie dorosła, a zachowujesz się pięcioletnie dziecko! Nie chcemy
cię stracić, ale sama do tego dążysz! Słyszałaś lekarza?! Twój organizm długo
nie wytrzyma! Jesteś za młoda, żeby tak się truć! – mówił. To chyba pierwsza
przemowa, którą wysłuchałam do końca z zaciekawieniem. Może dlatego, że nie
jest wypowiadana w złości. Słyszałam jak mama wciąga nos, wycierając łzy
trzęsącą się ręką. Widziałam jak ojciec przeczesuje włosy, ciężko wdychając.
„To dzieci powinni chować rodziców, a nie rodzice dzieci” – pomyślałam. Nie
wiedziałam, co mam powiedzieć. Kocham ich i wiem, że mają racje, ale jak mam
zmienić to wszystko? Jak mam zmienić całą siebie?
- Deyn niedługo ferie. Cały miesiąc. Uważamy z matką, że
powinnaś wyjechać, odpocząć, oderwać się od tego wszystkiego. Ciotka Eris
chętnie cię przyjmie. A nuż poznasz nowych, lepszych przyjaciół. Wszystko się zmieni…ty
się zmienisz. Oczywiście decyzja należy do ciebie, nieważne co zrobisz,
pamiętaj kochamy cię z matką najmocniej na świecie i zrobimy wszystko co w
naszej mocy, aby cię wyciągnąć z tego bagna. – mówił dalej. Wyglądał na
wystraszonego, niepewnego i obawiającego się co powiem, co zrobię…
Leżałam na parapecie i układałam sobie wszystko po kolei.
Tak w ogóle nawet się nie przedstawiłam. Jestem Deyn, Deyn Allen. Mam 17 lat,
ćpam od 4. Połowę mojego życia oraz połowę moich oszczędności pochłaniają
alkohol i zabawy. Szczerze, to nawet już dokładnie nie pamiętam dlaczego to
zaczęłam. Byłam głupim dzieckiem, chciałam spróbować. Kochałam to aż do
dzisiaj. Dotarło do mnie ilu ludzi już skrzywdziłam.
Największe doły zapijałam. O zerwaniach z chłopakami
chciałam zapomnieć, brałam. Nie raz, nie dwa wyładowywałam na odwyku. Nie
wiecie jakie to zajebiste uczucie, gdy zapominasz o tym, co złe i żyjesz
chwilą…Już kilka razy chciałam to rzucić, lecz nie jest to takie łatwe jak się
wydaje, nie wystarczy „wyrzucić butelkę do kosza”. Gdy dłużej nie zapalę
wszystko mnie boli, jestem rozdrażniona. Nie jestem złym dzieckiem, tym co
rozwalają szkolne komputery, kradną papierosy, wkradają się nocą do sklepu, czy
zastraszają małe dzieci. Łatwo mnie wkurwić, ale umiem nad sobą panować. Nie
wiem gdzie jest powód tych problemów. Chciałabym być jak te wszystkie
dziewczyny, słodkie, delikatne, mające kogoś na kim im zależy, które są
kochane. Szkoda, że to nie jest takie proste. Miałam kiedyś przyjaciółkę, taką
prawdziwą, miała na imię April. Znałyśmy się od dziecka, mieszkałyśmy obok
siebie, a nasze rodziny żyły z zażyłych stosunkach. Zawsze mogłam na nią
liczyć. Pożyczała mi swoje lalki, gdy ja swoje zniszczyłam, razem chodziłyśmy
na lody. Moje życie było idealne. Miałam rodziców w domu na okrągło,
przyjaciółkę, to co chciałam. Ale tatę zwolniono z pracy. Z szefa w firmie
produkującej meble stał się budowlańcem. Jednak w słonecznej Kalifornii nie
było dla niego miejsca. Musieliśmy przenieść się z jednego końca kraju, do
drugiego, do „wiecznie żywego” Nowego Jorku. Na początku się cieszyłam.
Kochałam to miasto, nigdy nie spało. Nawet April mnie odwiedzała.
Po pewnym czasie wszystko zaczęło się psuć. Ojciec dostał
pracę. Szybko awansował i założył własny biznes. Zatrudnił mamę jako
sekretarkę, zbudował piękny i duży dom, zarabiał fortunę, lecz prawie w ogóle
nie bywał w domu. Zatrudnił opiekunkę, sprzątaczkę, szofera, kucharza…masę
ludzi, którzy mieli mnie uszczęśliwić. Brakowało mi rodzicielskiej miłości.
Wtedy stało się coś strasznego. Coś za co winie siebie, coś
co pchnęło mnie do picia. Gdy April razem z rodzicami lecieli do nas w
odwiedziny, samolot w którym byli zaginął. Ponad dwieście pasażerów wraz z
obsługą przepadli bez śladu. Ciężko mi było w to uwierzyć. Nawet teraz jakoś to
do mnie nie dociera. Tylu ludzi zaginęło bez wieści, nikt i nic o tym nie wie.
Kurwa, jest XXI wiek, ludzie latają w kosmos, a nie mogą znaleźć jednego
głupiego samolotu! O tej historii było głośno w mediach przez ponad pięć lat!
Do dzisiaj trzymam nasze wspólne zdjęcie na stoliku nocnym.
„Koniec, kurwa!”- pomyślałam nagle. Koniec, kończę z tym. Od
dzisiaj jestem inną osobą, zupełnie zmienioną. Życie to cudowny dar, a ja
głupia tego nie doceniam. Tyle ludzi zmarło z byle powodu, a ja?? A sama to
niszczę! Koniec, rzucam to! Od dzisiaj jestem nową Deyn.
- Kochanie, możemy na chwile? – uchyliły się drzwi i
zauważyłam w nich niepewnie stojącego tatę.
- Chodź, chodź. – zaprosiłam go do środka słodko się
uśmiechając. W pokoju panował półmrok. Źródłem światła była tylko mała lampka
nocna i światełka porozwieszane po całym pokoju. Niektóre były przepalone,
niektóre słabo świeciły.
- Chciałem z tobą porozmawiać. – powiedział siadając obok
mnie na parapecie.- Więc…
- Nie, poczekaj…-przerwałam mu. – Ja pierwsza chce coś
powiedzieć. – wzięłam głęboki wdech i zaczęłam. – Wszystko sobie przemyślałam.
Jestem totalna idiotką! Nie doceniałam tego co mam, ale teraz wszystko się
zmieni, przysięgam! To koniec z nałogami! Rzucam to! Chcę dłużej żyć i być z
wami do końca. Mamy piękny dom, wy ciężko pracujecie, a tylko wszystko niszczę.
Jestem do niczego…. przepraszam tato. – ostatnie słowa powiedziałam niepewnie.
Pierwsza łza od dłuższego czasu zakręciła mi się w oku. Spojrzałam na tatę.
Popłakał się! Uśmiechnął się przez łzy i mocno mnie do siebie przytulił.
Uhh…dawno nie czułam się tak bezpiecznie. Wtulona w ramiona ojca czułam się
SUPER. Tego mi brakowało. Miłości, zrozumienia, współczucia.
- Nawet nie wiesz jak miło mi to słyszeć. Ja też chciałem
cię przeprosić za wszystko. Wiem, praca zniszczyła naszą rodzinę, ale teraz
wszystko będzie wyglądać inaczej. Więcej czasu będziemy spędzać razem. Będziemy
razem łowić ryby, będziemy chodzić do kina co piątek…- mówił zafascynowany.
Wtedy do pokoju wpadła mama. Najwyraźniej słyszała całą naszą rozmowę, bo
przyłączyła się do przytulania. Wydukała tylko przez łzy: „Kochamy Cię słońce,
najbardziej na świecie”. Po kilku minutach trwania w uścisku przerwałam to
wszystko.
- Ej, ej, ej…. chcecie mnie udusić. Jedna nogą byłam już na
tamtym świecie! – zaśmiałam się lekko, masując się po bolących ramionach.
Rodzicom uśmiech nie znikał z twarzy, tak dawno ich takich nie widziałam. Mama
głaskała mnie po włosach, co chwilę powtarzając jak bardzo mnie kocha. – Mam do
was interes. – zaczęłam przebiegle. – Jutro ferie. Pojadę do cioci, ucieszy
się, a wy będziecie mieć spokój. Cały miesiąc beze mnie to taka nagroda za to
wszystko.- mówiłam podniecona, w sumie ciotka jest spoko, może być fajnie. Rodzice
zaśmiali się.
- Teraz wolelibyśmy żebyś z nami została. – powiedział tata.
- Thomas, niech jedzie, będzie spokój. – dodała mama udając
chęć pozbycia się mnie z domu. Wszyscy wybuchliśmy śmiechem. Już nikt i nic nie
odwoła mnie od tej decyzji. Podjadana przygodom życia zaczęłam pakowanie.
________________________________________________
Jest pierwszy!!!
Baardzoooo długi, ale już w następnym będzie Bieber :*
Mam nadzieję, że się podoba. KOMENTUJCIE!
Moje dodawanie nie będzie miało sensu, gdy nikt nie będzie tego czytał!
Pozdrawiam
~Jula :D
5 komentarzy:
Odp na twoje pytanie : Oczywiście ! :)
Z chęcią go rozpowszechnię :)
pozdrawiam ;**
Zajebiście się zaczyna !!
Boże to jest cudowne <3 Kocham kocha kocham <333
omomomomomo WIĘCEJ WIĘCEJ ! dzięki że dałaś mi link do twojego bloga :**
super!! podoba mi się twój blog ^^
Prześlij komentarz
Mam nadzieję, że podobał Wam się rozdział? Jeśli tak. KOMENTUJECIE. To naprawdę niesamowite uczucie kiedy widzisz chociaż ten jeden komentarz. Od razu chce ci się pisać nowy rozdział!
Pozdrawiam :P
~`Julaa