* Świat oczami Justina *
Nie odbiera telefonów! Co się z
nią dzieję. Stałem zamyślony przed drzwiami jej domu i zastanawiałem się czy
mam wejść. Powietrze było ciężkie, jakby zapowiadające jakąś tragedie.
Zadzwoniłem dzwonkiem. Nic. Znowu zadzwoniłem. Nic. Zauważyłem, że drzwi są
otwarte dlatego pozwoliłem sobie wejść. Usłyszałem cichy szloch. Co tu się
kurwa dzieje? Podążałem za głosem, który doprowadził mnie do kuchni. Zobaczyłem
tam Eris w takim stanie w jakim dawno nikogo nie widziałem. Cała zapłakana z
podkrążonymi oczami próbowała napić się kawy, lecz trzęsące się dłonie nie
pozwalały jej na to. Wystraszony i zdezorientowany podszedłem do niej i
zapytałem:
- Cos się stało. Coś z Deyn?
- Nie jestem z nią najlepiej ale
nie chodzi tu o nią. Jej rodzice…zginęli w wypadku wczoraj rano. – powiedziała
i wybuchła płaczem. Matko! Nie wierze! Jeszcze wczoraj ich widziałem
uśmiechniętych, a teraz już ich nie ma…Złapałem się za głowę i przeczesałem
włosy ze zdenerwowania wypuszczając powietrze. Kurwa, wszystko się spieprzyło.
Nie zwracając na nic uwagi pognałem biegiem po schodach do pokoju
dziewczyny. Wziąłem głęboki wdech i
powoli otworzyłem drzwi. To co zobaczyłem to koszmar.
Deyn pozasłaniała wszystkie
rolety w pokoju nie pozwalając nawet najmniejszemu promieniowi wlecieć do
środka. Było ciemno i bardzo duszno. Na podłodze widać było tylko porozwalane
ubrania i zdjęcia. Dziewczyna siedziała na parapecie ubrana w stare poszarpane
dresy. Włosy upięte miała w kucyk, jednak wyglądała jakby nie czesała się kilka
dni. Spoglądała na zasłonięte roletą okno i nic nie mówiła. Nie wiedziałem co
mam robić. Zamknąłem drzwi i powolnym krokiem
ruszyłem w jej kierunku. Przedzierając się przez stertę jej rzeczy na
mojej twarzy pojawił się strach i rozpacz. Próbowałem wyobrazić sobie co ona
może teraz czuć, ale nie potrafiłem. Usiadłem obok niej i nie wiedząc co powiedzieć
położyłem dłoń na jej kolanie. Spojrzałem na jej twarz. Blada, z podpuchniętymi
oczami, całymi czerwonymi i z mokrymi od łez policzkami. Serce mi się krajało
gdy ją taką widziałem. Dziewczyna spoglądając ciągle w to samo miejsce ruszyła
kolanem, chcąc by moja dłoń spadła.
- Nie dotykaj mnie. – powiedziała
po chwili nawet na mnie nie spoglądając. W jej głosie można było wyczuć strach,
żal i nieokreśloną rozpacz. Powiedziała to beż żadnych emocji, bez żadnego
uczucia. Łza zakręciła mi się w oku i mimowolnie spłynęła po policzku.
- Deyn, tak mi przykro. –
powiedziałem z łamiącym się głosem. Dziewczyna pozostawiła to bez odpowiedzi.
Nie zwracała na mnie uwagi, nie ruszała się, wyglądała jakby nawet nie
oddychała. W jej dłoni zauważyłem pogniecioną, mokrą od łez chusteczkę. Bez
uczuć wycierała mokre policzki. Chciałem podejść, przytulić ją i powiedzieć, że
wszystko będzie dobrze. Okłamałbym ją…
- Deyn, jak mogę ci pomóc? –
zapytałem przysuwając się do niej. Po raz pierwszy spojrzała się na mnie.
Wyglądała jak wrak człowieka, jak osoba bez duszy…
- Spierdalaj stąd i zostaw mnie w
spokoju. – powiedziała bez uczuć i spojrzała ponownie w zakryte okno. Zabolało
mnie to. Zabolało jak cholera, tym bardziej, że traktuję ją jak kogoś więcej
niż przyjaciela. Wytarłem kolejną łzę i wstałem gotowy do wyjścia.
- Gdybyś czegoś potrzebowała.
Dzwoń. – dodałem czekając na jej odpowiedź.
- Wyjdź. – skomentowała krótko
wycierając kolejną łzę. Spełniłem jej prośbę, nie powinienem zostawiać jej
teraz samej, ale co mogę zrobić. Powolnym krokiem ruszyłem na dół. Wszedłem do
kuchni chcąc porozmawiać w Eris.
- Najszczersze kondolencje. –
powiedziałem cicho. Kobieta spojrzała na mnie i złapała moją dłoń. Ręce miała
trzęsące się, czerwone i zakryte żyłami. Spojrzałem na nią i uśmiechnąłem się
delikatnie. Kobieta zrobiła to samo. Przetarła policzki i ożywiona zapytała
- Może chcesz herbaty?
- Chętnie. – odpowiedziałem.
Kobieta wstała, wstawiła wodę w czajniku i usiadła ponownie obok mnie.
- Justin mogłabym mieć do ciebie
prośbę.
- Oczywiście.
- Muszę jutro jechać i załatwić
wszystkie sprawy związane z pogrzebem i sprzedażą domu. Pogrzeb odbędzie się za
dwa dni. Jeśli miałbyś czas, mógłbyś przyjść i pobyć trochę z Deyn. Nie chcę
zostawiać jej samej, boję się, że zrobi coś głupiego. Mnie nawet nie chce
wpuścić do pokoju.
- Ależ oczywiście, bez żadnego
problemu. Czyli Deyn zamieszka z Panią?
- Przecież nie oddam jej do domu
dziecka.
- Naturalnie. – powiedziałem
zażenowany trochę moim pytaniem. Wiadome było, że ciotka jej nie zostawi.
*
Oczami Deyn *
Co ja bez nich
zrobię? Nie dam rady! Jestem sama, co mi pozostało??
Łzy, których myślałam, że już nie mam, ciekły ciurkiem po
moich policzkach. Ból w sercu nie ustępował. Spojrzałam na zdjęcie które od
dłuższego czasu trzymałam w ręce. Przed oczami znowu pojawiły mi się obrazy z
naszego życia. Zamknęłam oczy z bólu i próbując nie wydawać z siebie żadnych
dźwięków, płakać… Nie umiem opisać, jak się czuje. To najgorsze co może spotkać
człowieka. Strata ukochanych osób. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał
23:05.
Wzięłam pieniądze i ukradkiem wymknęłam się z domu. Starałam
zachowywać jak najciszej można, lecz nie mogłam przestać płakać, nawet jakbym
bardzo tego chciała. Szłam chodnikiem, zastanawiając się co teraz będzie.
Jestem zmęczona, nie spałam już przeszło 28 godzin, ale to najmniejszy problem.
Twarz rodziców, jak na złość nie chciała zniknąć mi sprzed oczu. Skręciłam w
pierwszą uliczkę, do otwartego 24/h supermarketu. Sciągając kaptur z głowy i
wycierając łzy skierowałam się do stoiska z alkoholem. Nie chciałam tego, ale
nie dawałam już rady. Wiem, że rodzice patrzą na mnie z góry i mówią „Co ona
wyprawia”, ale nie mam już siły.
* 5 godziny później *
Siedziałam w takiej pozycji jak wcześniej. Przytulona do
butelki najlepszej dostępnej na rynku Wódki płakałam jak w transie. Była 4.
Zresztą mało mnie obchodziło to która jest godzina i to, że powinnam spać. Usiadłam
ze skrzyżowanymi nogami na podłodze przeglądając duży, brązowy album. Zdjęcie
za zdjęciem, każde analizowałam i przypominałam sobie dokładnie ten moment. Nie
pomogło, pogorszyło tylko mój stan.
Odkręciłam korek i zrobiłam dużego łyka prosto z butelki. Skrzywiłam
się czując smak alkoholu, lecz po chwili uśmiechnęłam się czując jeszcze
większe zawroty glowy.
- Ej, powiedzcie mi dlaczego mnie zostawiliście? Dlaczego?
Aż taką złą córką byłam, aż tak mnie nie kochaliście? Nawet nie wiecie jak mi
ciężko bez was. – mówiłam do zdjęcia, które trzymałam tuż przed swoją twarzą. Paplałam
jąkając się, mówiłam to co mi leży na sercu.
* 3 godziny później
*
Usłyszałam kroki schodzącej cioci. Rozmawiała z kimś przez
telefon. Usłyszałam słowa, których usłyszeć nie chciałam.
- Jak to nie może być otwarta? Aż tak są zmasakrowane.? –
mówiła łamiącym się głosem. Wybuchłam płaczem upijając ostatniego już łyka
alkoholu. Usłyszałam trzask zamykanych drzwi. Po chwili ponownie usłyszałam kogoś
kroki. Były coraz bliżej i bliżej, a mnie coraz mniej obchodziło to, że ktoś
zobaczy, że piłam. Ten kręcący się świat, to niesamowite uczucie i ból który
jakby zmalał… Drzwi otworzyły się i ujrzałam w nich Justina.
- Czego tu chcesz – warknęłam. Schowałam twarz w dłonie,
licząc, że nie pozna mojego stanu.
- Deyn, dobrze się czujesz..?? Ty… ty piłaś! Śmierdzisz wódką
na kilometr! – krzyknął i podleciał do mnie wyrywając mi butelkę z rąk.
- Nic nie rozumiesz! – krzyknęłam dławiąc się płaczem.
- To nie jest rozwiązanie. Jutro jest pogrzeb twoich
rodziców, a ty chcesz iść na niego pijana!? – mówił oburzony. Uklęknął przede
mną i objął moją twarz w dłonie, wpatrując mi się w oczy.
- Nawet nie wiesz co czuje. – mówiłam podtrzymując się go,
kręcąca głowa ni pozwalała mi nawet na utrzymanie równowagi.
- Nie wiem, masz racje, ale staram się zrozumieć. Chce ci
pomóc, jestem po twojej stronie.
- Justin. Straciłam osoby najważniejsze w moim życiu. Nie
przeżyje tego. Serce mi pęka, ciągle widzę ich twarze przed oczami. Widzę nasze
życie, szczęśliwe, a później wyobrażam sobie ten wypadek. Widzę jak umierają!
Rozumiesz to Justin! Widzę śmierć moich rodziców! – mówiłam wybuchając płaczem!
Chłopak przytulił mnie jak nigdy. Czułam, że cały się trzęsie. Byłam wtulona w
jego klatkę piersiową i było mi tak dobrze, że chciałam żeby ta chwila trwała
wiecznie. – Nie ma siły, chcę umrzeć, a ty mówiłeś, że wszystko będzie dobrze! Kłamałeś
Justin! Oni zmarli przeze mnie to wszystko moja wina! Byłam niedobrą córką! –
płakałam mu na ramieniu.
- Nawet nie waż się tak myśleć. Jesteś najwspanialszą osoba
jaką kiedykolwiek poznałem! Rodzice cie kochali i byli z ciebie dumni, a ich śmierć to był wypadek,
nie twoja wina! – mówił. Czułam jego łzy. Płakaliśmy razem…
___________________________________
Siema! Jest następny, ale pisany na szybko.!
Przepraszam, że tak długo nie dodawałam, ale naprawdę nie
miałam czasu. Teraz już mam wiec jutro nowy.! Długo się wahałam czy opisać
pogrzeb rodziców, ale mam fajny pomysł, i chyba jednak napiszę o tym.
TAK WOGÓLE DO OSTATNIEGO ROZDZIAŁU BYŁO AŻ 10 KOMENTARZY! Kocham was! Jesteście zajebiste, to wszystko
robię dla was i z myślą o Was.
Komentujcie! Przebijmy te 10 komentarzy!
Pozdrawiam
~` Jula :* <3
6 komentarzy:
kocham cię, kocham cię, kurwa no kocham cię! ;* :D <3
dziewczyno zdajesz sobie sprawę z tego że stworzyłaś cudo ?! :) uwielbiam to opowiadanie i nie mogę się doczekać kiedy będzie dalsza część ;*
kocham twoje rozdziały....zajebiście piszesz, aż sama się popłakałam...pisz dalej..:)
czekam na NN
Boże zgadzam się z anonimem *o*
Jesteś zajebista tak jak twoje opowiadanie . Pisz tak dalej <3
Czytam i czekam :*
Boże dziewczyno ja ryczę ;cc świetny blog i jakie emocję <3333
Cieszę, się że tak bardzo się wam podoba! Naprawdę! wiem, że mam dla kogo pisać!! Kocham was, jesteście częścią tego bloga, bez was już dawno bym go usunęła i pisała w Word'zie. Dziękuje za taki doping! <333 :****
Prześlij komentarz
Mam nadzieję, że podobał Wam się rozdział? Jeśli tak. KOMENTUJECIE. To naprawdę niesamowite uczucie kiedy widzisz chociaż ten jeden komentarz. Od razu chce ci się pisać nowy rozdział!
Pozdrawiam :P
~`Julaa